niedziela, 13 października 2013

Winna wieża Babel

 
Tak to już w życiu bywa, że niestety czasami trzeba pracować. Oczywiście znajdą się tacy, którzy powiedzą, iż zarobkowanie to podstawa naszej egzystencji. Według nas marny to postument i nie warto na nim stawiać swego istnienia. No, ale wiadomo, coś jeść trzeba i kilka euro w kieszeni przydałoby się od czasu do czasu. Aby wypełnić więc te luźne kieszenie udaliśmy się za rzekę Odrę do naszych odrobinę zamożniejszych sąsiadów. Jako, że ostatnimi czasy nasza kariera zorientowana jest głównie ku pracy na powietrzu przy winoroślach, i tym razem nie mogło być inaczej i trafiliśmy do małej miejscowości Diefenbach (byliśmy tu już rok temu). Tniemy tu sobie radośnie kiście winogron i podziwiamy piękne widoki. Na szczęście nie jesteśmy osamotnieni w naszym znoju. Na polu rozbrzmiewa prawdziwa językowa mieszanka. Niemiecki, angielski, polski, rumuński, ukraiński, węgierski, włoski oraz estoński. I tak to sobie rozmawiamy, z niektórymi po niemiecku, z innymi po angielsku, a z Rumuno-Ukraińcami to nawet po polsku :)
Praca sama w sobie nie należy do najcięższych (lekka też nie jest, ale bywało gorzej :)), wszyscy są mili i pomagają sobie nawzajem. Jako, że liznęliśmy już trochę tego fachu nie przynosimy wstydu polskim zbieraczom. Rządki obrabiamy sprawnie oraz fachowo :) Zmienna pogoda zapewnia nam urozmaicone warunki pracy. Od słońca, przez deszcz, aż po nocne przymrozki. Dzięki zapoznanym młodym, ciekawym świata Estończykom, którzy zbierali grona nawet w Australii i Nowej Zelandii weekendowe wieczory upływają nam na wesoło.




 Wiejskie powietrze sprzyja mopsom :)






Na koniec pozdrowienia od Estończyków!