piątek, 7 sierpnia 2015

Czas zwiedzania 3. Ostatnie starcie :)


W ostatnim odcinku jakże ciekawej serii pod bardzo oryginalnym tytułem "Czas zwiedzania" przyszedł czas na krótką obrazkową relację w której to rolę główną gra kraj fondue oraz czekolady, czyli Szwajcaria. Mimo tego, iż mieszkamy niedaleko granicy to nie zwiedziliśmy jeszcze zbyt wiele tego malowniczego kraju. Delektujemy się nim i konsumujemy powoli, zapuszczając się jednak coraz śmielej w głąb :). Na fotkach Stein am Rhein oraz Schaffhausen, czyli Szafuza.

Stein am Rhein to małe urokliwe miasteczko położone nad Renem właśnie. Wąskie uliczki przecinają starówkę, pięknie odrestaurowane kamienice zdobią misterne malunki, nad osadą zaś góruje zamek u stóp którego rosną sobie wesoło winnice. Całości dopełnia wypływający z Jeziora Bodeńskiego Ren.




Szafuza zaś to już większe miasto, które również obfituje w atrakcje. Tak jak w Stein am Rhein mamy tu wąskie uliczki, freski, winnice, twierdze oraz Ren :) Plus chyba największa atrakcja- przełom Renu, czyli...




...największy wodospad w Europie.


Wiadomo, że są i wyższe wodospady, ten zaś jest najszerszy i przelewa się przez niego najwięcej wody. Piękne miejsce.


Nawet kiełbasa skusiła się na rejs łódką, by z bliska podziwiać ten cud natury, a jak wiadomo kiełbasa nie myli się nigdy.


Nigdy.

Koniec

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Czas zwiedzania cz.2, czyli czas wzuć skarpety


Kolejne miasto na naszej trasie wytrawnego turysty obutego w sandały i eleganckie skarpetki to Konstanz- największa miejscowość nad Jeziorem Bodeńskim. Słynąca z soboru oraz spalenia Jana Husa Konstancja nigdy nas nie zawodzi, więc i tym razem wizyta w niej była czystą przyjemnością. Nie będziemy się nadmiernie o niej rozpisywać i powielać poprzednich postów. Najlepiej po prostu tu przyjechać i wyrobić sobie własne zdanie :).


Właśnie w tym budynku odbywał się wspomniany wcześniej sobór. Za wikipedią: "W latach 1414-1418 odbył się tu sobór, podczas którego wybrano papieża Marcina V, kończąc tym samym wielką schizmę zachodnią. Było to jedyne w historii konklawe na północ od Alp. W trakcie soboru spalono też na stosie czeskiego reformatora Jana Husa". 


Dzielni zwiedzający nieomal w komplecie :)  


Następny przystanek to Singen i górująca nad nim twierdza Hohentwiel. Singen to dosyć nowe miasto, więc nie obfituje w zabytki (oprócz twierdzy), jest to jednak komercyjne centrum regionu, z wieloma handlowymi ulicami. Zaś w sobotę pod marketami przeważają samochody na szwajcarskich numerach.


Może na zdjęciu tego nie widać, ale są to największe ruiny twierdzy w Niemczech. 


Na koniec wpisu Titisee- jezioro położone w południowym Schwarzwaldzie na wysokości 840 m.n.p.m. Sama miejscowość jest bardzo spokojna, choć turystów nie brakuje. Warto usiąść w piwnym ogródku i popijając złocisty trunek pogapić się w dal. Wersja dla oszczędnych (patrz- nas): ławka i piwko z marketu. Niemcy to taki wesoły kraj, gdzie nie ma zakazu konsumpcji w miejscach publicznych :). To jeszcze może wersja dla skner: ustawiacie poniższe zdjęcie jako tapetę, idziecie do kuchni po kufelek i gotowe. Jesteście z nami nad brzegiem jeziora. Zdrówko!


wtorek, 28 lipca 2015

Czas zwiedzania cz.1


W minionym tygodniu odwiedzili nas rodzice, co było dobrą okazją do objechania okolicy. Na pierwszy ogień poszło oczywiście jezioro i położone nad nim miasteczka. Wiadomo, że nie zwiedziliśmy wszystkiego, ale najciekawsze miejsca udało nam się chyba zobaczyć. Wiemy, wiemy, że już trujemy dupę z tym bodeńskim, lecz co zrobić skoro tu tak pięknie :)


Wizytowaliśmy Ludwigshafen, Überlingen, Meersburg oraz Lindau. Zdjęcia w kolejności przypadkowej :)








czwartek, 16 lipca 2015

relaksowo- rowerowo


Ostatnie dni mijają nam w iście wakacyjnym stylu: dużo pedałowania, dużo słońca, dużo plażowania i dużo piwa. Trzeba wykorzystać maksymalnie ten letni czas, bo, o zgrozo gdzieś tam w oddali majaczy jakaś perspektywa pracy :).


Codziennie staramy się dojechać do jeziora i popluskać odrobinę. Samochodem to może i chwila, ale pedałowanie ponad piętnaście kilometrów w jedną stronę, w słońcu i po górkach potrafi dać człowiekowi w kość.



Dlatego też zaraz po przybyciu schładzamy nasze doczesne powłoki. Zarówno z zewnątrz, jak i od środka.





Całe szczęście wybór schładzaczy mamy tu bardzo zacny :).


Zaś po powrocie do domu mops wita nas zaspanym okiem i kością. Szkoda, że nie obiadem :).