poniedziałek, 21 lipca 2014

spacerując u stóp wulkanu w Singen


Bardzo powoli zmierzamy w kierunku Polski. Po drodze postanowiliśmy jeszcze wymoczyć odrobinę nasze wymęczone pracą doczesne powłoki w Jeziorze Bodeńskim. Kilka lat temu mieliśmy przyjemność pokamperować odrobinę w tych okolicach, dlatego też tym razem nie zwiedzaliśmy zanadto tylko osiedliśmy u stóp wygasłego wulkanu w Singen, a kąpieli zażywaliśmy w niedalekim Radolfzell. Ot, taki niemal klasyczny pobyt wypoczynkowy :)


Radolfzell- wielu Niemców przenosi się w te okolice na emeryturę. My nie obrazilibyśmy się by zacząć już teraz :)




Każdy szanujący się weganin wie, że do zimnego piwka najlepiej pasują świeże, zielone i jędrne ogórki :)




A oto i Hohentwiel- największe w Niemczech rujny twierdzy ulokowane na szczycie wygasłego wulkanu. By było jeszcze bardziej bajkowo zbocza tejże góry porastają winnice, a ze szczytu rozciąga się przepiękny widok na Bodensee oraz niedalekie, ośnieżone alpejskie szczyty. 


Rzut fachowym okiem.











Niedaleko wulkanu znajduję się darmowy parking dla kamperów z równie bezpłatnym serwisem.Przypatrując się niektórym z sąsiadów doszliśmy do wniosku, że kamperują tu już od dłuższego czasu. I nie ma się co dziwić :)


wtorek, 15 lipca 2014

Jak musztarda to tylko z Dijon


Etap pracy został wreszcie zamknięty, przed nami już tylko kamperowanie :). Na pierwszy ogień poszła stolica Burgundii- Dijon. Miasto eleganckie, stonowane z przepiękną starówką oraz wieloma sklepami z musztardą :).










czwartek, 10 lipca 2014

czas na zmianę...



Nasza burgundzka opowieść dobiega właśnie końca. Jutro ostatni raz zadzwoni budzik wzywając nas natrętnie do zwleczenia się z łoża oraz udania się do pracy. Ostatni dzień postanowiliśmy podarować sobie nadgodziny i pracować niczym prawdziwi Francuzi, czyli do dwunastej :) A od soboty nowe przygody, miejsca i wrażenia...witaj kamperze!!!


Nasz polowy kierownik- Michael. Polsko-francuska rywalizacja podczas obsługi kilofa budziła nie lada emocje wśród niewieściej części ekipy :)





Burgundia- winnice oraz czereśniowe gaje. Ach...


Dywan - ulubione miejsce wypoczynku mopsa :) A poniżej spacer po okolicy i nowe znajomości.



Tyćko gotujemy. Po wiele więcej wegańskich przepisów zapraszamy na drugiego bloga. Że niby pizza bez sera? Fu!


Znowu kilka fotek dokumentujących życie polowe :)




A te oto zioła przerobiliśmy dziś na pyszne pesto :)

poniedziałek, 7 lipca 2014

co jeszcze, co jeszcze...

Jedni są bardziej ogarnięci, inni odrobinę mniej- tak to już jest na tym świecie :) Dla tych drugich powstał taki właśnie wakacyjny niezbędnik. Podczas przygotowań do wyjazdu oraz pakowania możemy skorzystać z pomocy i gotowych rozwiązań w postaci listy rzeczy do zabrania. Może się komuś z Was przyda podczas gorączki przedwyjazdowych zajęć.

http://www.tirendo.pl/niezbednik/

niedziela, 29 czerwca 2014

cyk, cyk...


Pracuje sobie człowiek spokojnie w takich oto przeuroczych okolicznościach przyrody, monotonność zajęcia sprawia, że umysł popada w przyjemny relaks oraz otępienie, myśli przestają natrętnie napływać...aż tu nagle rozlega się przeraźliwy wrzask i z krzaków wyskakuje wielka jak kciuk cykada drąc się przy tym wniebogłosy :). Udało się nam dopaść jedną, która okazała się chętna by zapozować do poniższej fotki.


poniedziałek, 23 czerwca 2014

z życia wzięte


Kilka zdjęć z minionego weekendu. Jako, że niewiele podróżujemy ostatnimi czasy, nasze urodziwe lica zdobią większość fotek :). Lecz już niedługo, niedługo... Już coraz wyraźniej widać światełko naszego cygańskiego życia w tym utkanym z pracy i znoju tunelu :)


Wczoraj postanowiliśmy uciec z kamiennej i co za tym idzie mocno nagrzanej wioski nad wodę...


...gdzie udało nam się nawet zamoczyć doczesne powłoki...


...a następnie odrobinę podpiec na chrupko...
 

...później oczywiście meczyk. Mops jak zawsze w opozycji, kibicuje drużynie przeciwnej...


...po mundialowych emocjach trzeba się odrobinę uspokoić. Najlepiej przy książce i winku na obejściu...


...by w końcu upiec kosmiczne ciasto :).