czwartek, 10 kwietnia 2014

burgundzki lans


Jako, że nie mamy feisa ani nk musimy się gdzieś polansować :) Bo gdzie indziej dodać fotki pokazujące jakie to mamy fajne życie? No właśnie, pozostaje tylko blog i Ty, Miły Czytelniku. Wybacz więc, iż od czasu do czasu ukoimy swoje ego oraz poudajemy, że wiedziemy życie burgundzkiego hrabiego, a nie polowego robotnika :)


Taki francuski przedstawiciel klasy pracującej to ma klawe życie. Wieczory mijają mu przed buchającym przyjemnym ciepłem kominkiem z lampką wina w dłoni.


Jak znudzą się salony pozostaje sypialnia i odpoczynek na łóżku. Do tego oczywiście wino i truskawki :).

 

Nawet mops wreszcie znalazł godne swego szlachetnego futra legowisko :).


Za kilka tygodni będzie co jeść. Czereśnie eksplodowały kwiatuszkami.




Sain-Bris w pełnej krasie.

sobota, 5 kwietnia 2014

Beaune, Côte-d'Or


W wolnych od pracy chwilach staramy się zwiedzać okolicę,poznając przy tym coraz lepiej region, który obecnie zamieszkujemy. Zaczynamy od Beaune (czyt. bon. Ach! ten francuski :)) stolicy burgundzkich win. Ponoć jest to najlepsze miejsce na rozpoczęcie przygody z tym szlachetnym trunkiem (w tym wypadku dosyć kosztownej :)). Kilka razy w roku odbywają się tu winne aukcje na których, co lepsze roczniki osiągają ceny przewyższające sporo nasze miesięczne robotnicze pensje. Poza niezliczoną ilością sklepów z winami właśnie, miasteczko posiada również urokliwą, zwartą architekturę, która zawarta jest w pozostałościach murów miejskich oraz poprzecinana wąskimi uliczkami.


Pochodzący z XV wieku Hôtel-Dieu de Beaune, najsłynniejszy budynek w mieście. Ufundowany przez lokalnych książąt jako szpital.W listopadzie odbywają się tu organizowane przez dom aukcyjny Christie's licytacje win.



Wstęp do środka jest płatny, więc zadowoliliśmy się folderami :). Powyżej zdjęcie zdjęcia.





Wiosna w pełni.



W tle winnice na których rosną słynne Grand Cru. Szczęśliwcy posiadający tam trochę ziemi nie narzekają na brak gotówki :)



Muzeum winiarstwa.



Mało wegańska płaskorzeźba :)




W samym centrum ulokowany jest darmowy parking dla kamperów. Serwis płatny.


Taki kamperowiec to pożyje :)

poniedziałek, 31 marca 2014

Saint-Bris-Le-Vinoux


Oprócz kilofów oraz własnych rąk posługujemy się w pracy dodatkowo takimi oto cudami techniki. Służą one do przytwierdzania bagietki (to taka gałązka, która puści pędy, a na nich nastepnie pojawią się winne grona :)). Jak widać z naszych ogorzałych lic bije profesjonalizm oraz zadowolenie z polowego, surowego życia :)


Po pracy zaś warto wybrać się na spacer po naszym małym miasteczku.Historia minionych pokoleń bije wręcz z każdego kamienia oraz zakamarka. Zapraszamy na przechadzkę :)






Nasza uliczka. Po prawej obecne miejsce zamieszkania.


A tutaj w pełnej krasie.


Zaś dwa piętra pod naszym łóżkiem znajdują się takie oto XII- wieczne piwnice. Pozostałość po mnichach zamieszkujących nieistniejący już klasztor.



Centrum :)







wtorek, 25 marca 2014

Na pola Polacy!


 
Jak już Szanowni Czytelnicy zapewne zdążyli zauważyć lubimy bywać. Jeżeli nie ma nas aktualnie na Lazurowym Wybrzeżu zapewne zastaniecie nas w jakiejś uroczej toskańskiej miejscowości lub też w którymś z liguryjskich kurortów. Tym razem znudzeni blichtrem riwiery postanowiliśmy zatrzymać się na dłużej we francuskiej Burgundii. Gościmy w uroczym chateau w pięknym, średniowiecznym Saint-Bris-Le-Vinoux.
W tym miejscu co bardziej czujny czytelnik zacznie mieć wątpliwości. W nazwie miasteczka nie bez kozery zawarta jest końcówka „Le-Vinoux”, czyli pewnie teraz zamiast kamperowania zafascynował nas tak modna obecnie turystyka winna.
Powiedzmy...
Prawda jest taka, że przebywamy tu w charakterze robotników rolnych. Wiadomo, Polacy najlepiej nadają się do prac polowych :) A jako, że jest to winnica BIO, pracuje się tu niczym w późnym średniowieczu, dzięki czemu nasze dłonie pokryte są gęsto odciskami, a kręgosłupy niepokojąco trzeszczą oraz zgrzytają boląc przy tym niemiłosiernie. Na szczęście, tak się szczęśliwie złożyło, iż dobrodzieje nasi kilka lat temu opuścili ten ponad 300-letni dom i stoi on sobie obecnie zupełnie pusty. Więc żeby nie było mu smutno postanowili nas tam umieścić (zupełnie za darmo na dodatek). Dlatego też gospodarujemy tu sobie jak prawdziwy burgundzki hrabia. Tylko dlaczego trzeba wstać jutro do pracy?


Widok z sypialni na XIII wieczny kościół.


Po tym jak gościł nas na strychu restauracji przedstawiciel bratniego niemieckiego narodu (również winiarz) stanowi to miłą odmianę :)


Relaks z mopsem przy kominku oraz winku :)

 
Kamper to to nie jest :)


Nasze włości.


Nie nawykliśmy do takich luksusów stąd też może ten nasz odrobinę nachalny lans. Wybaczcie :)