wtorek, 26 marca 2013

w poszukiwaniu gwiazd


Z gwiazd w Saint Tropez udało nam się zaobserwować tylko tą na powyższym zdjęciu :) Innych brak. Z tego co jest napisane w przewodniku, światowi celebryci nie plażują tu już tak chętnie jak dawniej. Co prawda czasem trafi się jakaś Rihanna, czy inny Elton John, ale to już nie to co kiedyś. Teraz pozostało towarzystwo aspirujące, które starannie wystylizowane i wyelegantowane leniwie sączy kawę w licznych portowych knajpkach. Poza tym w miasteczku trawa wielki remont, kamieniczki opasane są szczelnie rusztowaniami na których uwijają się ekipy budowlane. Oczywiście na co drugim z nich słychać język polski. Samo miasteczko jednak pozostawia pewien niedosyt. Owszem, przechadzanie się wąskimi uliczkami oraz wizyta w porcie są niewątpliwie przyjemne i mają swój urok, ale skąd się wzięła aż taka sława? Jednak siła mediów jest ogromna :) Dla tych wszystkich, którzy byli we Włoszech będzie to, ot po prostu kolejne małe portowe sympatyczne miasteczko.





 Nieczynny już i lekko zapuszczony słynny posterunek.









poniedziałek, 25 marca 2013

Sainte Maxime

 
Do Ste. Maxime trafiliśmy trochę przypadkiem. Jadąc w stronę Cannes postanowiliśmy sprawdzić parking, który miał znajdować się na naszej na trasie. Wiadomo, zatoka Saint Tropez, czyli drogo. Postój z serwisem za 5 albo 10 euro- różne fora podają inne ceny. Zajeżdżamy więc na miejsce, robimy serwis- darmowy i idziemy się rozejrzeć. Spotkany Francuz, na pytanie co, gdzie i za ile, odpowiada: nie ma szlabanu, bo zdemontowali, czyli za darmoszkę :) Na parkingu stoi już kilkanaście dobrze ukorzenionych kamperów. Ludzie noszą sobie wodę w wiaderkach i konewkach, sąsiedzi Niemcy pucują szmatkami Concorda, ktoś się opala, ogólnie sielanka. Po krótkim spacerze okazuję się, że niedaleko mamy Lidla, a i do centrum kilkaset metrów. Na dodatek łapiemy internet z McDonalda, który znajduje się po drugiej stronie ulicy. To jest życie. Zostajemy.
Samo miasteczko okazuje się równie przyjemne. Kilka wąskich uliczek ze stara zabudową, mały kościołek przy marinie, piaszczysta plaża i piękny widok na znajdujące się po drugiej stronie zatoki, osławione Saint Tropez. Czas mija nam błogo na spacerach i wygrzewaniu się przed kamperem (chyba najcieplejsze dni od czasu naszego zawitania do Francji). Po wizycie w biurze informacji turystycznej dowiadujemy się , że wcale nie musimy pchać się samochodem do miasteczka komicznego żandarma. Jeździ tam autobus za 2 euro.

Namiary na parking:

Ste. Maxime
GPS: N 43.31713
E 6.62.985

 Po drugiej stronie zatoki- Saint Tropez w pełnej krasie.

 Całkiem nas dużo.



Byliśmy świadkami takiej oto mrożącej krew w żyłach sceny. Jastrząb, czy inny orzeł upolował na naszych oczach biednego gołąbka.







sobota, 23 marca 2013

byle do emerytury

Po wizycie w Sainte Maxime i Saint Tropez jesteśmy na powrót w La Seyne sur Mer naprzeciw Toulon. Urzekła nas ta miejscowość, a raczej udogodnienia, które tu na nas czekają :) Ostatnie tygodnie naszego kamperowania nie obfitują zbytnio w emocje, czy mrożące krew w żyłach przygody. Wiedziemy takie trochę emeryckie życie, rano po bagietkę, potem obiad i chyba największy problem- czyli co by tu ugotować. Potem wizyta w sklepie, czy na targu, no i obowiązkowy spacerek. Wieczorem książka i karty. Żadnych imprez i dyskotek, nudni jesteśmy :) Teraz właśnie siedzimy sobie na internecie z Wojtkiem z zaprzyjaźnionej ekipy kudlaczewpodrozy

Czy pisaliśmy, że nie przeżywamy większych przygód? My może i nie, ale Didol to i owszem. Przedzieranie się przez cierniste zarośla, przekraczanie rwących i zimnych strumieni, wspinanie się na kamieniste zbocza, że niby to nie są przygody? A taki mały, biedny mops musi sobie dać z tym wszystkim radę!




 No właśnie!

 Zagubieni na błotnistym parkingu 2.


Wszystkie fotki zostały zrobione w miejscowości La Croix cośtam niedaleko osławionego Saint Tropez. A co za tym idzie, już w następnym wpisie pojawi się ta jakże słynna miejscowość! Nie możecie tego przegapić!

czwartek, 21 marca 2013

Bormes les Mimosas


Miasteczko kwitnących mimoz- ta niewielka osada usadowiona na zboczu wzgórza zachwyca wszechobecnie kwitnącymi drzewami i kwiatami. Po mozolnym wspięciu się na szczyt mamy przyjemność oglądać panoramę składającą się z morza i niewielkich wzniesień.

 Nasza pierwsza samotna noc we Francji.

 Widok z okna wynagradzał nam jednak osamotnienie.



 Oto i miasteczko.

 Didol dzielnie piął się do góry.







 Wąskie uliczki.



Na koniec oczywiście namiary na nasze postoje. Więc:

BORMES LES MIMOSAS
GPS: N 43.14616, E 6.34333
4 miejsca, przy ulicy, ale cicho. Bez serwisu, darmowy.
 

wtorek, 19 marca 2013

A to feler westchnął seler

  Dziś sobota, dzień targowy
wyruszamy więc na łowy
miasto całe zastawione
wszystkie kramy wystawione
tłum Francuzów, a my z nimi
biega za roślinami świeżymi
są warzywa i owoce
sery, mięso, perskie koce
moc kolorów, moc zapachów
dużo ziół i pięć kuraków
każdy stragan się ugina
jest tu seler, jest cytryna
gdzieś pomidor się czerwieni
szparag, groszek- szał zieleni
więc wąchamy, oglądamy
szybko torby zapełniamy
dużo taniej tu niż w sklepie
kieszeń z euro się telepie
do kampera czas uciekać
pyszne dania tam wypiekać

:)












Na koniec jeszcze kilka sprawdzonych namiarów:
 
LA LONDE LES MAURES
GPS: N 43.13175 E 6.2304
- parking- darmowy;
- woda i zrzut- chyba 3E, ale jak my byliśmy było za darmo;;
- 4 miejsca postojowe dla kamperów;
- do portu ok. 2km:

BORMES LES MIMOSAS (PIN DE BORMES)
GPS: N 43.14616 E 6.34333
- parking-darmowy ( bez serwisu );
- 4 miejca dla kamperów;
- przy drodze.