Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polska. Pokaż wszystkie posty

środa, 31 grudnia 2014

wróciliśmy


Jak w tytule. Jesteśmy już z powrotem. Trasa nie była tragiczna, ale momentami nie rozpieszczała :). Jeszcze niedawno dom był tam skąd teraz wracamy- taki to przewrotny rok dobiega właśnie końca. Czego to my nie robiliśmy, gdzie to nie byliśmy, ho, ho, długo by opowiadać :). Ktoś nie wierzy? Wszystko mamy dobrze udokumentowane :P.
Po przybyciu do domu powitały nas takie oto śnieżne okoliczności.


Nasza wioska skąpała się w śniegu :)



Na taką pogodę Didek ma sprawdzoną receptę. Najlepiej zagrzebać się głęboko w pościeli i jakoś przeczekać :)


Szczególnie dzisiaj, znaczy się w Sylwestra, kiedy to mopsie życie dostanie odrobinę rumieńców, a to za sprawą wybuchających wokół petard :(.

Jak już jesteśmy w tym imprezowym temacie to chcielibyśmy życzyć Wam wszystkim żeby ta noc nie pozbawiła Was oka, ręki, czy też wątroby :). My szalejemy w towarzystwie badeńskiego wina na kanapie przytulając mocno Mopsa Didka.

Czuwaj!

czwartek, 14 sierpnia 2014

morze wszystko może


Morze wszystko może- taką to słowną ekwilibrystykę stosuje nasza dziesięcioletnia chrześnica, której to obrazek jest ozdobą dzisiejszego wpisu. Woda przyciąga, szczególnie ta wielkoakwenowa. Niestety dla prawdziwego morza musieliśmy wyznaczyć zastępstwo- obecnie nie jest nam z wielka wodą po drodze. Ale z jeziorem już jak najbardziej :) A, że Bodensee to takie małe prawie-morze wewnętrzne, to zastępstwo będzie godne. Za kilka dni znów ruszamy w trasę! Ciężko nam usiedzieć kilka tygodni w jednym miejscu, droga wzywa, wabi i nęci. Kierujemy się znowu na Francję. Odrobina relaksu oraz zwiedzania po drodze, a na końcu trasy czekają już na zebranie nasze wypielęgnowane oraz dojrzałe winogronka oraz tzw. wisienka na torcie, czyli Paryż.


W oczekiwaniu na wyjazd relaksujemy się przed kamperem. Do dyspozycji mamy dom rodziców, którzy wyjechali na urlop, ale nie ma to jak nasza mobilna chatka :) Oczywiście korzystamy z domowych wygód i tam też śpimy, niemniej jednak jak opalanie, to tylko przed kamperem :).

wtorek, 5 sierpnia 2014

stonka atakuje!


Sierpień mija sobie leniwie. Rodzice wyjechali na kilka tygodni nad polskie morze zostawiając pod naszą opieką swój wypielęgnowany ogródek. Nie przewidzieli tylko jednego, otóż pozostawienie roślinożercy sam na sam z tyloma soczystymi roślinami może przynieść tylko jeden skutek- totalne ogołocenie warzywniaka :). Za czasów komuny propaganda straszyła Amerykanami zrzucającymi stonkę z samolotów, by zniszczyć pegeerowskie uprawy ziemniaków, teraz pewnie media zamieszczałyby relację o żarłocznych imperialistycznych weganach plądrujących uprawy :). Ale jak tu nie skubnąć, jak nie uszczknąć, jak nie gotować całymi dniami tych pyszności. No jak?!



Kamper zaś przygląda się temu wszystkiemu ze stoickim spokojem delektując się zasłużonym odpoczynkiem.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Warzywno-owocowe kolory tęczy :)


Jest jeden minus naszego kamperowania. Mała kuchnia. Nie mamy piekarnika, więc nie możemy piec chleba, pizzy i tym podobnych smakołyków. Mała kuchnia nie zachęca również do kulinarnych ekscesów. Podczas wyjazdów żywimy się głównie potrawami jednogarnkowymi :) Dlatego też jednym z niewątpliwych plusów powrotu do domu jest to, że możemy sobie wreszcie pogotować. Sierpień to czas zbiorów i istna obfitość warzyw i owoców. Z braku ciekawszych zdjęć ponudzimy Was trochę naszym menu :)

Warzywka z ogródka rodziców z ryżem. Jako, że mieszkamy w bloku w centrum miasta nie mamy własnej hodowli zieleniny. Kilkakrotne próby założenia ogródka na balkonie kończyły się zawsze niepowodzeniem :( 

 Nie ma jak własnej roboty pizza na cienkim cieście.

 Chlebek na zakwasie.

Z poprzedniego dnia zostały nam ziemniaki oraz trochę brokuła i w ten oto sposób powstały kotleciki brokułowo-ziemniaczane. Pycha.

Poza tym prawdopodobnie jutro wybierzemy się na kilkodniowe kamperowanie do Czech. Będzie woda, będą górki, piwo i czyste powietrze. Ahoj!

sobota, 4 lutego 2012

kaczka też człowiek :)


Ostatnio pisaliśmy, że jest zimno, bo temperatura spadła do 10 stopni poniżej zera. Minęło kilka dni i mamy minus 20 :). Ale nic to, ważne, że słońce świeci i można się trochę powygrzewać przy oknie. Warto też wspomóc kaczki i inne stwory, które muszą jakoś przeżyć na zewnątrz. Nie ma co, twarde są.




sobota, 28 stycznia 2012

Brr -10

Mróz za oknem że hej. Nie powstrzymuje nas to jednak przed codziennymi spacerami. Niestrudzenie, narażając się na odmrożenia pokonujemy 10-15 kilometrów po wrocławskich ulicach. Nam to nie przeszkadza, za to  kochany TVN znów ma temat do bicia piany. Najpierw było za ciepło- źle, teraz jest za zimno- też źle. Nie było śniegu- źle, spadł- też źle. Staramy się jak najbardziej ograniczać oglądanie telewizji, a w szczególności pseudo-publicystycznych programów, no i oczywiście kreującego bez opamiętania wizję apokalipsy TVN 24. Wystarczy, że dziadek ogląda :).
Ale mniejsza o pierdoły. Co u nas?
Udało nam się wreszcie uruchomić sklep pod adresem www.carlino.pl (odnośnik z prawej strony, nie bójcie się kliknąć!- choć kto wie, w telewizji ciągle ostrzegają przed hakerami, ACTA, kradzieżą danych oraz czyszczeniem kont). Ciągle dodajemy nowe produkty i konfigurujemy sklepik. Przez falę ochłodzenia handel jarmarczny został zawieszony.
Wciąż również podróżujemy palcem po mapie, a to tu, a to tam. Gdzie my już nie byliśmy :)
No i najważniejsze, skrystalizowały nam się już dwa wiosenne wyjazdy. Wraz ze znajomymi z Jasnogórskiego Grodu wyruszamy na wzburzone wody Adriatyku by doskonalić trudną sztukę nawigacji i żeglarstwa. Byle tylko od śpiewania szant nie zedrzeć sobie gardeł.
Kolejny wyjazd to rodzinne kamperowanie w Italii. My w kamperze, a rodzinka w apartamencie.
Mamy nadzieję, że to dopiero początek wojaży w nadchodzącym sezonie, żeby tak tylko wygrać w lotka. Eh.
Ahoj!

czwartek, 3 lutego 2011

u wód


Wybraliśmy się na kilka dni do Polanicy. Wiadomo- grypa, zarazki, trzeba podreperować zdrowie.


Sama Polanica jest bardzo przyjemnym i ładnym małym miasteczkiem (zwie się nawet kurortem). Budynki w centrum odnowione, deptak również, jeżeli ktoś ma szanse na skierowanie do sanatorium to polecamy :). W domu zdrojowym zaś wystawa fotografii Stefana Arczyńskiego ( kto nie zna warto wygooglować- ciekawe i długie życie). Trochę łażenia, stłuczona noga, i tyle, jesteśmy z powrotem.





wtorek, 11 stycznia 2011

z wizytą u koleżanki Ludmiły


W drodze do Pragi postanowiliśmy zrobić sobie dwudniowy postój w Kłodzku. Zwiedziliśmy twierdzę i jej labirynty (tunele minerskie, żadne tam labirynty- przewodnik mówiąc to, aż zrobił się czerwony ze złości na ludzką ignorancję), pospacerowaliśmy po pustych, zabytkowych  uliczkach i pospaliśmy w skrzypiących łóżkach. Kłodzko jest miejscem w którym można spędzić dzień lub dwa, lecz dłuższy pobyt grozi powolną degradacją wątroby.

Wszystko się zgadza w naszym przypadku, szczególnie po szaleństwach minionej nocy, ale jak to mówią bez ryzyka nie ma zabawy :).

Trasa turystyczna ma około kilometra długości, a zwiedzanie trwa niecałą godzinę. W najniższym  miejscu tunel ma 90 centymetrów wysokości, więc ostrzeżenie dla osób z  klaustrofobią jest zasadne.

Ludmiła :)



 Most św. Jana po lekkim tuningu. Czasem należy podrasować odrobinę rzeczywistość.

Ruszamy dalej (na stopa trochę za zimno :)).

A i jeszcze jedno. Co bardziej błyskotliwe jednostki pewnie dostrzegły z boku strony logo konkursu Blog Roku. Wiemy, że pewnie nie wygramy, ale lansowanie się w sieci nie zaszkodzi, wiec zachęcamy do wysyłania sms-ów.