Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Liguria. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Liguria. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 20 października 2015

na scenę niczym Bruce Lee wkracza Celle Ligure


Wybrzeże liguryjskie ma wszystko czego tylko może zapragnąć przybywający tu turysta. Urokliwe zatoczki z pięknymi plażami, klimatyczne miasteczka poprzecinane wąskimi uliczkami, ciepłe morze, pyszną kuchnię pełną świeżych warzyw oraz największy skarb, czyli słońce, które nie żałuje swych ciepłych promieni tej krainie. Jest tylko jeden problem, budżetowi kamperowcy, tacy jak my, nie mają zbyt wielu miejsc do wyboru, by rozbić obóz. Jak jest gdzie stanąć to albo jest to miejsce przy ulicy, czyli głośne i najczęściej na tzw. zadupiu, dodatkowo bez wody i innych kamperowych udogodnień, albo jest dosyć drogo.

sobota, 17 października 2015

Portovenere


Mewa skrzeczy pośród chmur,
wspomnień mamy pełen wór,
Cinque Terre odwiedzone,
piwo wypite, plażowanie zaliczone,
 zaś na koniec nam zostało,
miasto piękne, jakich mało,
Portovenere się nazywa,
tłum turystów wciąż przypływa.
:)

środa, 14 października 2015

to w drogę, w morze znaczy się :)


No to wypływamy. Czas wreszcie zakończyć ten dreszczowiec. Po setkach maili, próśb, gróźb, telefonów, a nawet niemoralnych propozycji ulegamy wreszcie i wrzucamy w końcu te zdjęcia :).
O Cinque Terre nie będziemy się rozpisywać, lepiej od nas robią to przewodniki, albo wujek Google. Powiedzieć za to możemy jedno, zdecydowanie warto odżałować te 28 euro od osoby i wybrać się tam łódką. Widziane od strony morza, zawieszone nad jego taflą miasteczka robią niesamowite wrażenie, gdy powoli się do nich zbliżamy i zaczynamy dostrzegać coraz wyraźniej różnokolorowe fasady.


niedziela, 11 października 2015

sobota, 10 października 2015

za górami, za lasami świeci słońce nad palmami


Żeby dostać się do skąpanej w słońcu Italii najpierw trzeba pokonać Alpy. Wiadomo, żaden problem, od czego mamy piękne austriackie autostrady. No właśnie, czasem jednak te asfaltowe cudeńka zawodzą i trzeba wrócić do korzeni alpejskich przepraw oraz przejechać kilka przełęczy. Co prawda nie jest nam to obce i kręte górzyste szlaki pokonywaliśmy niejednokrotnie, ale po śmierci kamperowego silnika kilka lat temu oraz jego całkowitym remoncie (klik) postanowiliśmy bez wyraźnej konieczności nie pchać się w wysokie góry. Jak widać nie zawsze się udaje :).

sobota, 15 marca 2014

Imperia i Menton


Minęły zaledwie trzy miesiące od naszej ostatniej wizyty w Imperii. Nie spodziewaliśmy się, że tak szybko zawitamy ponownie w te strony. Jako, że poprzednio daliśmy dużo zdjęć oraz troszkę treści to nie będziemy się powtarzać i wszystkich zapraszamy do minionego posta: tu. Tym razem tylko kilka fotek.







To samo dotyczy się uroczego Mentonu. Poprzedni wpis: tutaj. Ostatnio gdy tu gościliśmy była już prawie zima, teraz co prawda zima jeszcze jest, ale słońce przygrzewa tak radośnie, że odważyliśmy się nawet na kąpiel w morzu. Co prawda krótką, ale za to bogatą w doznania termiczne. Zupełnie jak na koloni nad Bałtykiem :).

 Niektórzy zadowolili się wyłącznie kąpielą słoneczną.


 Nie to co prawdziwi twardziele :).








czwartek, 13 marca 2014


No i doczekaliśmy się. Pierwsze prawdziwe plażowanie w tym roku już za nami. Aż nie chce się wierzyć, że piasek w marcu może być tak gorący ,by parzyć stopy (w pewnych przypadkach także futro, patrz- mops :)). Dla ochłody postanowiliśmy ostudzić odrobinę rzeczone kończyny w niestety lodowatej jeszcze wodzie. Zanurzenie całego ciała w zimnej toni okazało się dla nas jednak przeżyciem nazbyt ekstremalnym. Ale nie dla prawdziwego twardziela jakim jest nieustraszony mops. Co prawda, chyba dla zabawy uciekał od wody (podejrzewamy też, że to może tez gorący piasek zmuszał go do przebierania nogami) ale po pochwyceniu i przetransportowaniu do morza w jego wielkich mopsich oczach dostrzec można było zachwyt oraz błogość wynikającą zapewne z chłodzącej kąpieli :)




Poza tym, podczas przemierzania urokliwych nadmorskich zakrętów zaznaliśmy miłego szumu w uszach spowodowanego prawdopodobnie podniesieniem się ciśnienia żylnego na swe tętnicze wyżyny. Włoska fantazja oraz pomysłowość kolejny raz wprawiła nas w osłupienie. Ale może znów przywołamy nasze zapiski. Z kamperowego pamiętniczka:
„Kolejny dzień wita nas słońcem oraz bezchmurnym niebem. Po śniadaniu i darmowym serwisie wyruszamy z Celle Ligure w stronę Imperii. Mamy do przejechania około 80 kilometrów, więc spokojnie, bez pośpiechu jedziemy sobie droga SS1 oraz oglądamy nadmorskie widoczki. Niestety za Savoną natrafiamy na objazd, gdyż dalszy odcinek jezdni jest w remoncie i tu właśnie zaczyna się masakra. W tym miejscu trzeba pogratulować Włochom głupoty oraz braku wyobraźni. Nikt inny chyba by nie wymyślił lepszego objazdu. Pniemy się wysoko i stromo w górę do jakiejś wioski drogą szeroką na może 3 metry (nie jednokierunkową). Pionowo, że hej (a jak wiadomo nasz kamperek tego nie lubi) no, ale niech im będzie (chociaż ładne widoki). Najgorsze zaczyna się w momencie, gdy po kilku ładnych kilometrach górskich wiraży objazd nagle każe skręcić w drogę, gdzie znajduje się tunel o wysokości 2,50m :) Tu naszych przekleństw nie ma końca. Staruszki kiwają głowami z odrazą, a dzieci zatykają uszy. Ale może kilka polskich słów się im kiedyś przyda :). Całe szczęście, że przed nami jechał wysoki włoski bus i tak samo jak my zgłupiał. Wyszedł do nas i mówi, że nie wie co robić. Chyba trzeba zawracać. Nam już skacze ciśnienie na maxa. Blokujemy drogę nie mając pomysłu co dalej. Na szczęście z bocznej małej uliczki wyjeżdża policyjna osobówka, więc Włoch z busa pyta się gdzie ma jechać. Po dyskusji oraz wymownej gestykulacji wychodzi na to, że wjeżdżamy w tą wąską uliczkę (pod prąd bo jednokierunkowa) i po chwili znajdujemy się znowu na normalnej drodze SS1. Dobrze, że nasz kamper jest krótki, bo nie wyobrażamy sobie jakby miał przejechać tym objazdem jakiś długi pojazd. Na szczęście po dojechaniu do Imperii zastajemy cały parking kamperów.”










piątek, 20 grudnia 2013

grzejnikowe grzanie

Tak jak słońce co wieczór nurza się w morskich falach oznajmiając wszystkim zmierzch dnia, tak i nasza wyprawa dobiegła niestety końca. Od kilku dni wygrzewamy nasze członki, nie w blasku rzeczonego słońca, a w cieniu grzejników :)

Ostatni przystanek na naszej nadmorskiej trasie- La Spezia. Dosyć spore miasteczko w większej swej części odcięte od morza przez ogromny port. Choć jest oczywiście i deptak, i marina, są piękne parki, plaż niestety brak.






Klub La Speziańskich kamperowców wspólnie z Czerwonym Krzyżem prowadzi taki oto całoroczny parking z serwisem. Widoczne w tle kampery niestety pozostają tam tylko na zimę, więc noc spędziliśmy samotnie. Obiekt jest zamykany na noc, a za dnia oddzielony od niebezpiecznego świata szlabanem :) Co do kosztów, to należy wnieść dobrowolna donacje, czyli nasze staropolskie "co łaska".

Po przejechaniu gór oddzielających nas od Niziny Padańskiej trafiliśmy do Parmy. Kilka kilometrów od niej w miejscowości Sala Baganza znajduje się darmowy parking z darmowym serwisem i równie darmowym prądem. Jako, że w nocy był całkiem spory mróz chcielibyśmy niniejszym serdecznie podziękować włodarzom miasteczka za stworzenie tego postoju :)




 Nieboraki :(

 Jeszcze tylko...

 ...hyc...

 ...przez Alpy...

...i dojeżdżamy do Niemiec. A tu już klimat świąteczny w pełni. Jarmarki, lampki, atakujące z radia "Last Christmas", zakupowe szaleństwo oraz mróz. Tak to kończy się nasze kolejne w tym roku kilkumiesięczne kamperowanie. Za kilka dni jednak nastanie nam nowy rok, a z nim nowe nadzieje oraz nowe kamperowe przygody :)