niedziela, 16 stycznia 2022

Trzy stare grzyby.

Niczym te trzy stare purchawki dokonujące żywota w przesiąkniętej wilgocią ściółce, tak i my od powrotu z pławiącej się w słońcu Italii gnuśniejemy na salonowej kanapie. Tej grzybowej transformacji z pewnością sprzyja pogoda, która za pomocą spowijającej coraz częściej naszą wioskę mgły oraz wdzierającej się nawet bezpośrednio do mózgu wilgoci nie polepsza depresyjnej sytuacji. Całe szczęście zdarzają się jeszcze takie dni, podczas których morowy opar podnosi się i pozwala osuszyć się nie tylko światu, ale także naszym pleśniejącym powoli jestestwom. Wtedy właśnie wyruszamy na długie spacery (oczywiście wyposażeni w aparat :), by kiedy w przyszłym roku przyjdzie nam wspominać ten ponury czas, móc zafałszować odrobinę przeszłość i powiedzieć: przecież nie było tak źle, na wszystkich fotkach widać tylko błękit nieba oraz towarzyszący mu słoneczny blask.
 

To co, wyłazimy spod kocyka?

Musicie uwierzyć nam na słowo. Naprawdę na horyzoncie rozlewa swe wody Jezioro Bodeńskie, zaś gdyby nie chmury, to górowałaby nad nim rozległa alpejska panorama :)

Jako że, nasza wioska zagubiona jest pośród nieprzebranych niemal lasów (odrobina przesady nigdy nie zaszkodzi), to każdy spacer przebiega odrobinę inną trasą i dzięki temu mamy okazję co jakiś czas odkrywać nowe zakątki.

Decyzja o wyprowadzce z miasta była jednym z naszych najlepszych życiowych kroków. I pomyśleć, że kiedyś marzyliśmy (i wcieliliśmy to pragnienie w życie), by zamieszkać w centrum Wrocławia, łazić po sklepach, czy też knajpach, gubić się w ludzkim tłumie oraz chodzić do kina, na koncerty i takie tam pierdoły.

Teraz za wszystkie te atrakcje wystarcza nam las.

Drzewa, trawa oraz niebo- czego więcej nam potrzebo ;). A jak się jeszcze trafi jakieś morze i szumiąca nieopodal wydmy palma, to już w ogóle pogrążamy się w ekstazie. Choć musimy przyznać, że kiedy tylko świeci słońce, to nie grymasimy i raj odkrywamy w każdym okolicznym zielonym ostępie, a nawet kępie mchu.

 O, tu lepiej widać. Ta szarość poniżej chmur to ośnieżone szczyty :)

Ponoć wilki wróciły jakiś czas temu w nasze okolice. Mamy nadzieję, że to jednak nie ich robota.

Z sąsiedzka wizytą u hrabiego. To nie żart, nie jest to muzeum, czy tez inny skansen- arystokratyczna rodzina Douglas ciągle zamieszkuje w tym zamku.

Dzikie ostępy wydeptać wyruszam...


 ...by trafić do leśnego przedszkola. Poważnie, ten barakowóz to zagubione pośród drzew przedszkole w którym dzieci z naszej wioski uczą się obcować z przyrodą oraz nie zawsze korzystnymi warunkami atmosferycznymi. Pewnie wyrosną z nich prawdziwi twardziele i twardzielki. Zaś my chętnie zamieszkalibyśmy tu na stałe. Piękny domek, czyż nie?

Niestety, gęste chmury ponownie poczynają zasiedlać nieboskłon, czas więc zbierać się do domu. Całe szczęście są jeszcze książki... i Netflix.