sobota, 18 lutego 2017

boli palec, łamie noga, co tu robić... olaboga!


Spoglądanie ze stanowiska pracy na płynący u naszych stóp Rodan oraz otaczające jego dolinę Alpy może wydawać się nie taką złą opcją... i zaiste tak jest! Jedyny mankament stanowi jednak ogólnocielesny ból, ze szczególnym wskazaniem na kończyny górne, a konkretnie dłonie. Mimo to, nie narzekamy, co to, to nie. Całodniowy fitness, na dodatek płatny i na świeżym powietrzu... grzechem byłoby marudzić :)


Nim ruszymy do pracy, musimy wstać z łóżka i opuścić naszą pustelnię. Po odsłonięciu okna oczom naszym ukazuję się taki oto widok. Prawie cztery tysiące metrów skały zwieńczone śnieżna czapą.


Jeżeli tylko pogoda oraz warunki transportowe pozwalają, to staramy się zabierać Rudzielca ze sobą na winnice. Jak widać na załączonym zdjęciu stanowi on nieocenioną pomoc. Zuch chłopak!


Stromo, dobrze, że można przytrzymać się drutów.




Komo skradł serce pracującej z nami Włoszki. Obecny w tle, drugi z polowych współpracowników pozostaje niewzruszony.



Korzystając z uroków przerwy obiadowej zwiedzamy okolice winnic.


Czeka nas jeszcze duuużo pracy :)


I z powrotem do roboty. A rządki taaakie dłuugie...



Na koniec fotka z dzisiejszego spaceru dająca wgląd w sztukę golenia owiec. Nigdy wcześniej nie obserwowaliśmy tego procederu, to może i Was zainteresuje :) Takie to atrakcje wyszukuje sobie okoliczny lud na sobotnie popołudnia. Jak widać, owce nie są tak zachwycone tym procederem jak strzygący je pan. Go bawełna!