poniedziałek, 30 stycznia 2017

Panie styczeń, panu już podziękujemy...


Tradycyjnie już dla nas styczeń nie należy do najbardziej kamperowych miesięcy w roku. Wiemy, że wielu karawaningowców wybiera się w tym czasie na narty, sanki, czy też lepienie bałwanów, my jednak wystarczająco już się w życiu namarzliśmy w kamperze i można powiedzieć, że jesteśmy odrobinę straumatyzowani przebywaniem w wychłodzonym domku na kółkach.


Poza tym, a może przede wszystkim, jak już wcześniej pisaliśmy, kamperek nasz po wizycie w Hiszpanii zdecydowanie odmawia współpracy w te chłodne dni. Nie wskrzesił go ani nowy akumulator, ani cudowny rozpuszczaczo-rozmrarzacz dodany do paliwa. Musimy przyznać, że początkowo podchodziliśmy do sprawy dosyć nerwowo, jednak po kolejnym nieudanym odpaleniu daliśmy sobie spokój. Mamy nadzieję, że po ustąpieniu chłodów nie będzie problemu z naszym starym, czterokołowym druhem.


Dlatego też miniony miesiąc spędziliśmy głównie w domu lub też spacerując z Komem po okolicznych górkach.


Mądre głowy z telewizji uświadomiły nam, że był to najzimniejszy styczeń od wielu lat.


Zaś za niecałe dwa tygodnie wybieramy się pociągiem do szwajcarskiego Visp, by zająć się tam przycinaniem winnych krzaczków. Póki co, skontrolowaliśmy okoliczne winnice :)


 Ryży wykorzystuje śnieżne ostatki. W odróżnieniu od nas, on na zimę nie narzeka.



Każda branża ma swoje zalety. Gwiazdy rocka mają szalone groupies, pracownicy winnic zaś mogą czasami posmakować szlachetnych trunków. Przy tej małej buteleczce nie tylko procenty, ale i cena potrafią przyprawić o ból głowy



Oczy otwarte- diabeł, zamknięte- aniołek. Gdzie znajduje się przełącznik jeszcze nie odkryliśmy.



Coś się nie mogę opalić- pomyślał Ryży- dołącz do mnie, może razem pójdzie nam lepiej :)


Może razem pójdzie nam lepiej.