poniedziałek, 6 lipca 2015

weekendowa Konstancja


Każdy dzień zaczynamy modlitwą do Jahwe, a kończymy regułką do Allaha (tak dla pewności) za to, że odwiódł nas od głupich pomysłów (nie wiemy który z nich, dlatego te podwójne modły :)) i nie wylądowaliśmy w innym miejscu niż te, w którym teraz mieszkamy. Od powrotu z Francji czujemy się jak na wakacjach, piękna pogoda, urocze miejscowości, ciepła woda i do tego tanie piwo, raj po prostu. Jedyny minus jest taki, że kiedyś znów trzeba iść do pracy :). Póki co, walczymy dzielnie i tak łatwo się nie poddamy Babilonowi (w tej intencji z kolei wznosimy śpiewne modły w rytmach reggae do samego Jah :)).


W sobotę lokalna linia kolejowa obchodziła dziesięciolecie i z tej okazji przez cały dzień można było korzystać z darmowych przejazdów. Jak widać na zdjęciach, wybraliśmy się właśnie do Konstanz.



Jako, że upał doskwierał niemiłosierny, to ludzie zażywali kąpieli gdzie tylko się dało. Co z tego, że starówka, że łódki dookoła, że to, że tamto. Jest woda to trzeba popływać :). Nie wiemy skąd wzięła się w Polsce opinia, że Niemcy to ludzie sztywni i zamknięci, że tylko praca i zasady. Póki co, to przypominają bardziej stereotypowych Australijczyków :). Ale jako, że to dosyć spory kraj, to może ci nasi południowi Niemcy, jak na prawdziwych południowców przystało są bardziej wyluzowani i odrobinę inni od reszty swoich rodaków.





Jak upał to i suszy. Całe szczęście, że trafił nam się ten spragniony pan, gdyż ruszyliśmy jego śladem i trafiliśmy do upragnionego piwnego zdroju.


Wcześniej całkiem przypadkiem natrafiliśmy na wegańską knajpę. Ceny całkiem, całkiem, ale już porcje to niezbyt duże. W tej rywalizacji punkt dla Wrocławia.


Jednym słowem zamiast jechać nie wiadomo gdzie, do jakichś Hiszpanii, czy Grecji wpadajcie do nas. Piwo wiele tańsze, a i pogoda potrafi wycisnąć z człowieka sporo potu. Jak widać mopsów też nie oszczędza :).