niedziela, 4 sierpnia 2013

Krótkie podsumowanie


Po kilku dniach spędzonych w naszej wspaniałej Ojczyźnie przyszedł czas na krótkie podsumowanie minionych wojaży. Więc do rzeczy.

Wyjazd trwał 148 dni i jest naszym nowym kamperowym rekordem. Większość czasu spędziliśmy we Francji. Wyjechaliśmy jeszcze zimą gdy leżał śnieg, więc mieliśmy przyjemność przeżycia w kamperze trzech pór roku, a co za ty idzie temperatura w naszym „salonie” miała dość duży rozstrzał. I tak, najniższe wskazanie termometru to 3 stopnie Celsjusza :). Siedzieliśmy w kilku bluzach i nie było nam za wesoło. Najwyższa to około 45 stopni lub więcej. Na termometrze skończyła się skala, a z nas pot lał się obficie. Zaliczyliśmy nocleg w kilkudziesięciu miastach oraz przejechaliśmy ładnych kilka tysięcy kilometrów. Choć tu rekordu nie było. Ci, którzy nas czytają wiedzą, że nie przesadzamy z odległościami i nie zwiedzamy wszystkiego na naszej drodze. W końcu mamy nadzieję na jeszcze kilka ładnych lat kamperowania i coś trzeba zostawić sobie na później :). Co do samej Francji to jednego dnia ją kochaliśmy, by kolejnego dnia złorzeczyć i chcieć stamtąd uciec jak najdalej. 

To może w punktach:
-drogi: wiadomo- dobre. Choć w miastach zdarzają się dziury i nierówna nawierzchnia. Autostrady bardzo dobre, lecz płatne. I tu nasza rada. Warto zakupić mapę, gdzie zaznaczone są bezpłatne odcinki, a okazuje się, że jest ich całkiem sporo i można przejechać za darmo nawet kilkaset kilometrów autostradą;

-infrastruktura kamperowa- raj. Prawie każde miasto ma coś do zaoferowania. Do tego bardzo często za darmo. Jeżeli jest już opłata to symboliczna (choć jak we wszystkim i tu znajdziemy wyjątki). My jesteśmy bynajmniej zachwyceni;

-ludzie- właśnie, ludzie. Ciężko rozgryźć Francuzów. Wiadomo, że nie można generalizować i posiłkować się stereotypami ale naród ten jest dosyć zamknięty i na pewno zyskuje przy bliższym poznaniu. Zauważyliśmy też duże różnice pomiędzy mieszkańcami różnych regionów. Mówi się, że Polacy dużo narzekają ale Francuzi nie pozostają w tyle. Główną ich troską jest poziom życia. Wszystko drożeje, Arabowie zalewają ich kraj, młodzi nie chcą pracować itp. :) Różnica jest taka, że miłośnicy ślimaków podczas narzekania się uśmiechają, więc jest to tak naprawdę takie dobrotliwe zrzędzenie. Dopiero mieszkańcy Burgundii przekonali nas do swego narodu życzliwością oraz niebywałą gościnnością (choć rok temu w Langwedocji-Roussillon również nie było źle);

-krajobrazy- Francja to duży kraj, który ma do zaoferowania zarówno morze z piaszczystym plażami, czy też stromymi klifami, ocean, wysokie góry (Alpy), trochę mniejsze (Pireneje), jak i pagórki :). Do tego rzeki, jeziora, wielkie miasta, senne wioseczki i inne cuda. Prawdopodobnie każdy znajdzie tam coś dla siebie;

-ceny- porównywalne do Polskich. Niektóre produkty są droższe, a niektóre tańsze. W sumie miesięcznie wydawaliśmy na jedzenie tyle samo co w domu;

-bezpieczeństwo- ok :) Nikt nas nie napadł, ani nie spotkaliśmy się z żadnymi przejawami agresji;

-kuchnia- ponoć najlepsza na świecie. Nie wiemy, bo po restauracjach się nie włóczymy. Ślimaków, ani innych frykasów nie jedliśmy. Sery za to mają faktycznie najlepsze. Winko również niezgorsze. Za to piwo okropne (a wiadomo, że dla piwosza nie jest to obojętne). Próbowaliśmy prawie wszystkich marek i nie różniły się zbyt wiele od siebie. Ot takie siki :);

-internet- nie mieliśmy większych problemów z jego dostępnością. Bardzo często w biurach informacji turystycznej znajduje się darmowe wi-fi. Jeżeli takowego nie ma dosyć łatwo jest znaleźć coś "na mieście";

-kierowcy- tu kolejna pochwała dla Francuzów, gdyż jeżdżą dosyć bezpiecznie i przepisowo dzięki czemu nie musimy się obawiać, że zza górki czy zza zakrętu wyskoczy jakiś psychokierowca :).

Co by tu jeszcze napisać? Hmm. Chyba tyle. Jakby ktoś miał jakieś pytania to zawsze może wysłać nam maila :)



Na zdjęciach Bautzen (Budziszyn). Tu spędziliśmy pierwszą oraz ostatnią noc podczas naszego wyjazdu.