niedziela, 8 marca 2015

pompa opuściła nas z pompą



Pompa wody, która zaopatruje nas podczas kamperowania w ten życiodajny płyn tak zachwyciła się Dreznem, że postanowiła wybrać to miasto na miejsce swego wiecznego spoczynku. Po kilku stęknięciach i coraz cichszych pisknięciach odeszła do lepszego świata, gdzie wśród innych jej podobnych będzie szczęśliwie tłoczyć wodę po wsze czasy. Skomplikowała nam tym czynem odrobinę wycieczkę, gdyż nawykliśmy do codziennych kąpieli. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że taka błahostka jak obowiązkowy wieczorny prysznic niektórym może wydawać się śmieszna (pozdro Dario!) dla nas jednak była czynnikiem, który zdecydował o przyspieszeniu powrotu na łono Hegauskiej ziemi i udanie się do serwisu po zakup nowej tłoczycielki.


Kilka dni przed wyjazdem do Polski nasze Eigeltingen skąpane było w śniegu...





...teraz powitało nas pięknym słońcem i naprawdę przyjemna pogoda, która ma się zresztą utrzymać dłużej. Po zakupie nowej pompy w sąsiednim Stockach (ale kamperów, nie wiadomo w którą stronę wytrzeszczać oczy :)) i jej wymianie w zaciszu naszego podwórka...



...oraz rowerowej wizytacji jeziora...





...postanowiliśmy spakować się jutro na powrót do kamperka i ruszyć na mały objazd okolic :).

Stay tuned!

piątek, 6 marca 2015

Mops z wizytą w Dreźnie


Kilka lat temu mieliśmy przyjemność mieszkać przez jakiś czas w Dreźnie. A dokładnie zim temu jedenaście (kurde, ale jesteśmy starzy :)) podczas miesięcznych szkolnych praktyk. Dlatego też znamy to miasto jako tako. Ale wiadomo, że nie tylko dla siebie człowiek żyje i czasami trzeba się poświecić dla kolejnych pokoleń. Tak to właśnie Mops Didek, zwany tez Juniorem miał sposobność zwiedzić tą przepiękną stolice Saksonii. Ponoć Drezno zwane jest Florencja północy, choć po wizycie w obu miastach Didol stwierdził, że bardziej adekwatne byłoby powiedzenie, że to Florencja jest Dreznem południa :).


Choć nie darmowy to parking w samym centrum jest bez wątpienia godny polecenia.



No dobra, już się zbieram. Chwila. Mops jak zawsze pełen optymizmu :).




Barok, barok, wszędzie barok. Aż po oczach kłuje.











Patrz Mopsie. Dawno temu w tym hotelu tatuś szkolił niemiecki.



Podczas wieczornego spaceru trafiła nam się nawet demonstracja. Protest skierowany był przeciw budzącemu się od niedawna w tym pięknym mieście nacjonalizmowi. Wsparliśmy manifestujących duchem.



Wiosna!!

wtorek, 3 marca 2015

Hej, ho, ku przygodzie!


Jak widać Didol już nie może się doczekać wyjazdu. Co jest za drzwiami do przygody? Czy aby wszystko będzie w porządku?- takie to myśli kołaczą w jego małej głowie- Całe szczęście nie muszę się wiele pakować!
Jutro wreszcie ożywiamy kampera po zimowaniu w Polsce i zaczynamy sezon. Mamy nadzieję, że do kolejnej zimy nam zejdzie :).

sobota, 21 lutego 2015

Norymberga

 

Mijana już wielokrotnie podczas trasy z lub do Polski Norymberga jakoś nigdy nie była dla nas celem turystycznym samym w sobie, a bardziej kolejnym punktem, po minięciu którego mieliśmy już bliżej do domu. Zawsze kojarzyliśmy ją w zupełnie innym, mniej chlubnym, historycznym kontekście. Całe szczęście tym razem postanowiliśmy odpocząć po drodze i padło na to niedoceniane przez nas wcześniej miasto. 



Tak jak większość miast w tej części Europy tak i ta druga po Monachium najliczniejsza bawarska metropolia mocno ucierpiała podczas ostatniej wojny. Większość zabytków została jednak pieczołowicie odbudowana i odrestaurowana.

 

Byle do wiosny.

 

Z czystym sumieniem możemy polecić pyszne, wegańskie falafale.


Nad miastem góruje wielki zamek.

 

Czasem trzeba się poświęcić dla zdjęcia. Fuj! Tak się jednak złożyło, że były Walentynki, więc w tym dniu można zrobić wyjątek :).


W domu Didol ma zakaz wchodzenia na łóżko, w hotelu jednak może wreszcie sobie poużywać :)

FIN

czwartek, 12 lutego 2015

Wojna!

- Bum!- cóż za dziwny sen... bum, bum!- wali raz, po raz uparcie armata.
- Wojna, Niemcy idą!- zrywam się z łóżka z krzykiem na ustach. Wojna!- budzę żonę, zrzucam z posłania mopsa. Ratujmy się!- biegam po domu w panice z szaleństwem w oczach.
- Jaka wojna, jacy Niemcy atakują? Przecież mieszkamy w Niemczech głupku- mądrzejsza połówka jak zawsze postrzega świat nieco trzeźwiej i realniej. Chyba już najwyższy czas odstawić alkohol- mówi.
- Bum, bum- rozlega się znowu...
- I co kobieto małej wiary, zwątpiłaś w męża, że alkohol, że zwidy jakieś. Wiem! jak nie Niemcy to pewnie Ruscy. Dawno już to przewidywałem! Wiadomo: Putin, Ukraina... Chwytam w dłoń wielki nóż kuchenny i wybiegam na zewnątrz bronić rodziny jak prawdziwy mężczyzna. I co? Co widzą me zaspane oczy? Nie czołgi, nie maszerujące w równym rytmie bębnów wojska, nie białe deliryczne myszki nawet... Ale wiele się nie pomyliłem, toż to idą Niemcy właśnie, sąsiedzi nasi drodzy normalnie o tej porze za ścianą śpiący. Paradują sobie wesoło w liczbie kilkudziesięciu i napieprzają w bębny bez litości. Nie mają zmiłowania dla nienawykłych do takich ekscesów nieboraków, czyli nas :). Nie wspominając nawet o przeżywającym właśnie po sylwestrową traumę mopsie Didku!
Tak to właśnie dane nam było zapoznać się z chlubną tradycją południowoniemieckich Ostatków, czyli Fasnacht. Tylko dlaczego o...no właśnie o której? Dziewiątej?- nie o tak długo to nie śpimy. Dobra, o ósmej może? Nie, po dwakroć nie! O szóstej rano, a nawet trochę przed :)
Gdy to piszę zabawa trwa nadal w najlepsze i jeszcze pewnie potrwa. Tak naprawdę to do Rosenmontag, czyli...pięć dni :)


 Filmik nakręciliśmy już kilka godzin później podczas kolejnego przemarszu pod naszymi oknami.