piątek, 13 lipca 2012


Wróciliśmy. Niestety nie o własnych siłach. Kilkadziesiąt kilometrów od Stuttgartu rozłożył nam się kamperek. Cała noc jazdy i pokonane siedemset kilometrów na lawecie doprowadziły nas do domu. Więcej wieści i zaległe fotki wkrótce :(

wtorek, 3 lipca 2012

Tirol

Południowy Tyrol lub po włosku- Alto Adige (jesteśmy w końcu we Włoszech). Dziwna kraina, która wystawiła naszą cierpliwość i miłość do ludzi na ciężką próbę :). Piękne góry, a dla kontrastu ich mieszkańcy.



a fu!





 Dwujęzyczne nazwy i napisy

Z powodu długich zim i zasypanych śniegiem przełeczy geny nie miały się jak mieszać i ludzki genotyp uległ zawężeniu. Skutki widać gołym okiem...



 Nie ma jak we Włoszech oglądać mecz transmitowany przez niemiecką telewizję ZDF...

 zapoznani rodacy :)

 Nasze maleństwo :). W jedynym włoskim sklepie, we włoskim mieście niemówiący po niemiecku Włoch namówił nas na zakup tej oto słodyczy.


piątek, 22 czerwca 2012

Zdobywamy Dolomity


Jak w tytule- zdobywamy Dolomity. Żaden szlak nam nie straszny. Jak tylko nastanie świt wyruszamy w drogę. Dobry ekwipunek i profesjonalne podejście to podstawa. Porządne japonki (najlepiej za 1 euro), butelka wody z resztką płynu, krótkie spodnie (bo wiadomo- pokrzywy i inne paskudztwa mogą poparzyć), solidna torebka na ramię... i to chyba tyle, możemy ruszać :). Po drodze często mijają nas jacyś nieprzygotowani trekerzy w wysokich i solidnych butach (a przecież wiadomo, że jest lato i się może stopa odparzyć) z kijkami i całym anturażem. Ach, pięknie jest na szlaku...
Poza tym teraz jesteśmy w miejscowości Brunick, gdzie Włosi są rudzi i mówią po niemiecku, a wszystkie napisy oraz nazwy ulic są dwujęzyczne. Pizze sprzedają na grubym cieście i nie da się wyrzucić śmieci bez segregacji. Powoli zegnamy się z Italią :(


Noc w głuszy. Tak ciemnego i cichego noclegu nie mieliśmy już dawno. Trzeba przyznać, że niektórzy mieli stracha :)




Małe pranko i do tego opalanko.


czwartek, 21 czerwca 2012

Jezus i cadillac



Opuściliśmy już wybrzeże Adriatyku i definitywnie uciekliśmy w góry, a konkretnie w Dolomity. Jest przepięknie, wysokie nagie szczyty, głębokie przepaście i rześkie nocne powietrze ( w dzień nadal powyżej 30 stopni) starają się koić naszą tęsknotę za plażami i skrzeczeniem mew. Dziś jeszcze porcja zaległych zdjęć, a do tego rajskie widoczki; kryształowo czyste jeziorka, ukryte w chmurach szczyty i pasące się pod nimi jelenie. Oczywiście na rykowisku :)


Zawsze nachodziła mnie myśl, że mamy coś wspólnego z Jezusem...choć on zaczynał chyba wcześniej :)



kibicujemy. Ach cóż to była za ekstrawagancja :) i do tego prosciutto (szynka po naszemu) -jak zapewniał właściciel zrobiona z jego własnej świni (my own pig)

don't worry, be happy!









Tycjan- a co! Trochę kultury nie zaszkodzi.



 widok z sypialni



piątek, 15 czerwca 2012

Ostatnio pisaliśmy o wypadach do różnych podgórskich miejscowości. Dziś fotki. Nie będziemy się rozpisywać bo warunki nie sprzyjają :)













 Penetrujemy katakumby


 Pierwszy mecz Polaków obejrzeliśmy w Spilimbergo na telebimie. Byliśmy my i jeden Włoch :) Tłum po prostu.