środa, 15 marca 2023

Żegnaj straszący niewinnych ludzi, ukryty w krzakach wypchany lisie!

Słońce niestrudzenie i uparcie wschodzi każdego ranka, by po kilkunastu godzinach znów zniknąć za horyzontem, ptaki przylatują, aby po kilku miesiącach ponownie udać się w podróż, pełna jeszcze po południu butelka wina, pustoszeje wieczorem, by następnie straszyć przeźroczystym szkłem. Żaby rechoczą, a pełna sił witalnych trawa rośnie ku górze- życie wytrwale toczy się swym cyklem. Ot frazes: czas wciąż bezwzględnie płynie naprzód. Zaś nam łzy kręcą się w oczach, gdyż nadszedł czas rozstania. Pora pożegnać La Seyne sur Mer i ruszać dalej.

Nim jednak opuścimy te piękne okolice, postanowiliśmy jeszcze raz odwiedzić Park Narodowy Calanque. Tym razem już nie w stylu japońskim tzn. przemieszczając się głównie samochodem, by podczas licznych postojów na punktach widokowych pstrykać fotki jak szaleni, lecz bardziej po naszemu, czyli pieszo.

Podczas wędrówki z La Ciotat w stronę Cassis za towarzyszy mieliśmy liczne, wręcz bezustanne westchnienia. Jednak nie wynikały one z naszej marnej kondycji fizycznej, a raczej z zachwytu nad pięknem przyrody. Jezu, jak tu cudnie!

Gdyby dało się na Bloggerze wstawiać takie fikuśne ikonki z serduszkami zamiast oczu, to pod tym zdjęciem widniałyby co najmniej trzy.

Wszystko po raz ostatni. Finalna wizyta na Cap-Sicié...


 ...drzemka na kamieniach...

...spojrzenie na zatokę...

...oraz wygrzewanie cielsk na plaży nudystów.

Żegnajcie korkowe dęby!

Żegnaj straszący niewinnych ludzi, ukryty w krzakach wypchany lisie!

Koniec! Wystarczy już tego pisania- po prostu dłużej nie damy rady. Łzy coraz liczniej cisną się perłami do oczu, a dłonie coraz bardziej drżą nad klawiaturą (chociaż, to może od tego wina). Że tę Cię La Seyne. Francuskie trzykrotne cmok, cmok, cmok i do zobaczenia w przyszłości! Mamy nadzieję, iż bliższej niźli odleglejszej.