poniedziałek, 28 grudnia 2020
2020- skrzyżowanie burdelu z kostnicą.
sobota, 14 listopada 2020
Powrót do przeszłości. Część druga i wcale nie ostatnia.
Halloween dopiero dzisiaj, a tu ktoś już wczoraj miał stracha i przyszedł do nas do łóżka szukać ratunku 😆 Jak widać po zdjęciu, tryb rozpoznawania twarzy poległ. Jak można mieć taki długi nos? Przecież to nie polski premier 😉
Dobrze, że mieszkamy w całkiem ładnej, obfitującej w zabytki oraz inne atrakcyjne cuda okolicy. Wystarczy podreptać odrobinę nóżkami, by trafić na herbatkę do hrabiego:
Może i nie da się za wiele podróżować, ale za to można dużo spacerować! 🍁🦔😎
Lecz, mimo wszystko, co Śródziemnomorze, to Śródziemnomorze. Albo chociaż jakiekolwiek morze. A gdy okrasimy je strzelistymi, wiecznie zielonymi palmami, słońcem oraz przyjemnym ciepełkiem, to wspomnienia wykują się nam na wieki w mózgownicach, by, gdy przyjdzie taki czas jak teraz, móc do nich wracać:
Wspomnień czar 😉 Dwa lata temu o tej porze 😍
No właśnie :):
Wspominkowych fotek ciąg dalszy. Znowu Genova, znowu słońce , no i kolejny raz palmy 😎 Może i przynudzamy, ale wycieczki w przeszłość, to jedyne co nam obecnie pozostaje...
Ponoć nowi właściciele dbają o kamperka- co czyni nasz smutek odrobinę mniejszym. Skąd o tym wiemy? Oczywiście z Instagrama!:
Już ponad miesiąc minął od naszego rozstania 😶 Przez obecną sytuację i to, że musimy siedzieć w domu na zadkach, pewnie tęsknimy trochę mniej ♥️
Jak już było wspominane powyżej, wspomnienia, wspomnienia i jeszcze raz wspomnienia. Tylko one dają nam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy w stanie tworzyć kolejne:
A nawet popracować odrobinkę w odległych krainach:
Visperterminen- najwyżej położone winnice kontynentalnej Europy. Się pracowało💰😎
Jeszcze kilka dni temu wygrzewaliśmy się na tej ławeczce w słońcu sycąc oczy widokiem majestatycznego zamczyska 😍 Dziś zaś świat spowija gęsta mgła, a my nasiąkamy wilgocią 🦔🍁
By znów powrócić do przeszłości:
Zagadka: Co to za jesień bez wizyty na riwierze?
Odpowiedź: Obecna! 😉😢
I już w niej pozostać :):
czwartek, 29 października 2020
Prozakowa proza życia
Miesiąc zbliża się już niemal do końca, pandemia przybiera na sile, zaś stan naszych dusz oraz umysłów pikuje mocno w dół. Można powiedzieć, że odwrotnie proporcjonalnie do krzywej zachorowań na tak modnego w tym roku Covida. Siedzimy gównie w domu, gdzie na niemal już znienawidzonej kanapie marzymy o dalekich podróżach, szalonych przygodach, czy chociaż smutnej prozie bumelanckiego życia. Zaś z braku dopiero co wspominanych, zaspokajamy się spacerami po lesie, rowerowymi przejażdżkami oraz alkoholem. Po prostu, jak wielu współtowarzyszy lockdownu, użalamy się nad sobą :) Całe szczęście jest jeszcze Instagram oraz jego kreowana bogatą paletą filtrów do zdjęć, niemal wiecznie pozytywna, wirtualna rzeczywistość. Dlatego też, żeby nie upaść totalnie na muliste dno depresji, także i my dokładamy tam swoją szpikowaną prozakiem cegiełkę. Natomiast ten wpis, to swoista dokumentacja naszego dawkowanie tegoż :)
Powyższa fotka:
Nie ma chyba bardziej klasycznego widoczku w Konstanz. Strzegąca wejścia do portu Imperia, błękitne jezioro, a w tle zamykające całość Alpy ⛵🐟🗻
Co też roi się w tych niespokojnych główkach...
Ale co tam, nie dołujmy się. No już, wszyscy wzuwamy na twarz uśmiechy i do przodu!
Ale, ale, przecież ich nie widać, bo zakrywamy je maską.
Ochronną!
Witaj deszczowy poniedziałku! 🤯
Państwo
polskie jest nam politycznie coraz odleglejsze, lecz mimo wszystko
jesteśmy nadal Polakami i mamy prawo, a w obecnej chwili nawet
obowiązek, wyrazić swoją opinię oraz głosić własne poglądy.
Nie
ma nic cenniejszego niż wolność. Wolność wyboru oraz wolność sumienia!!
Nie można pozwolić, by dyktat katolicko- pisowski w jakikolwiek sposób
ją ograniczał. Skończmy z tym średniowieczem.
Jebać PiS! ⚡⚡⚡
A to już perełka z dzisiaj:
Ni odległe góry, ni dalekie morza- wszystko to w marzeniach,
gdyż dusi obroża.
Zaś, gdy już totalna ogarnia kurwica, pozostaje własna, bliska okolica. 😉😎
To by było na tyle, czas coś polać :) Pamiętajcie, Bądźcie pozytywni! Tylko nie po zrobieniu testu... ha, ha, ha...
sobota, 3 października 2020
Szuru, szuru, człapu, człapu- za plecy się oglądamy, a tam idą zmiany
Po kilku dniach ładowania akumulatorów, ostatecznie powzięliśmy decyzję o sprzedaży naszego mobilnego domku i ruszyliśmy do Polski.
- Pinky: Móżdżku, co będziemy robić dziś w nocy?
- Mózg: Dokładnie to samo co robimy każdej Pinky, opanowywać świat!
niedziela, 6 września 2020
Poachalimśmy, poochaliśmy...
Piękny Wrocławiu, cudny Wrocławiu, la la la la la- czy ten serial jeszcze jakaś stacja gra? Musimy z przykrością (choć jednak bardziej z radością) stwierdzić, że z polską kultura popularną jesteśmy od kilku lat mocno na bakier. Nie wiemy, czego się teraz słucha, co ogląda, kto z kim, dlaczego i za ile. Jakie zespoły są popularne, kto podbija YouTube, o co kłócą się politycy, ani czy Lewandowscy mają kolejne dziecko. Zatrzymaliśmy się dawno temu na Dodzie oraz Klanie- i niech już tak zostanie ;) Co nie znaczy, iż nie lubimy wpadać do Polski, odwiedzać rodziców, czy spotykać się ze znajomymi przy winku. Z biegiem czasu oddalaliśmy się jednak od krajowego podwórka i teraz, czujemy się coraz bardziej niczym turyści na zagranicznej wycieczce, niż jak synowie, czy też córy marnotrawne, wracający po jakimś okresie na bezpieczne łono Ojczyzny, by cieszyć się nią oraz chłonąć każdym porem skóry.
Dlatego też pogościliśmy się, wypiliśmy całe przywiezione wino i stwierdziliśmy, że czas już wracać na ten zgniły, przesiąknięty zepsuciem zachód. Oczywiście, pierwszy przystanek zrobiliśmy w Budziszynie (Bautzen). To już z pewnością nasza kilkunasta tam wizyta, ale za każdym razem odkrywamy coś nowego. To tylko pięćdziesiąt kilometrów od polskiej granicy, więc jak najbardziej nadaje się na, nawet jednodniową, wycieczkę. Przy okazje można zahaczyć także o Drezno, czy też słynącą z porcelany- Miśnię.
Polecamy! Do tego, parking dla kamperków położony jest bardzo blisko centrum i na dodatek za całkowitą darmoszkę.
Kolejny przystanek to bawarskie Wiesau, kraina karpi oraz urokliwych, porozrzucanych w całym regionie jeziorek. W sumie spodziewaliśmy się zadupia, a otrzymaliśmy całkiem fajne, nadające się do kąpieli oraz wielogodzinnych spacerów pośród lasów, miejsce.
To zaś już Schwandorf oraz znajdujący się w nim, świetny (oczywiście darmowy ;), położony tuż nad samą rzeką parking. W pakiecie otrzymujemy również całkiem przyjemne miasteczko- i już mamy raj dla kamperowych dziadków. A, że i nam lat nie ubywa, to i nie narzekamy na to, iż nie zawsze spędzamy czas pośród nie wiadomo jakich atrakcji.
Taka średnia półka czasami zupełnie wystarczy :) Spokój, brak tłumów oraz własny żywopłocik. Czego chcieć więcej? No dobra, może i morze by nie zaszkodziło... Notabene, takie cuda spotkać możecie w Feuchtwangen.
Ostatnie na naszej trasie było Dinkesbühl. Kilka lat temu uznane przez magazyn Focus za najpiękniejsze miasteczko w Niemczech. Doskonale zachowana starówka, w całości otoczona pamiętającymi średniowiecze murami. Po prostu cudo!
Pochodziliśmy, popodziwialiśmy...
...poachalimśmy, poochaliśmy...
...i kolejnego dnia już w domu byliśmy. Tym samy dotarliśmy niemal do dnia dzisiejszego i tu kończy się nasza zaległa relacja. Jutro pakujemy się do kampera i ruszamy do Szwajcarii. Winogronka są już ponoć dojrzałe oraz nie mogą się nas doczekać :)