środa, 12 kwietnia 2023

Kalifront, Kalifront, nie chcemy wyjeżdżać stąd.

Kalifront ze swoimi siedmioma mniejszymi i większymi zatokami przypomina szmaragdowo-zielony naszyjnik, który zdobią harmonijnie nawleczone perły- cóż za wspaniali i utalentowani poeci tworzą stronę internetową croatia.hr, gdyż to z niej zaczerpnęliśmy ten oto cytat. Możemy się cicho podśmiewywać pod nosem, ale fakt jest taki, że sami lepiej byśmy tego nie napisali, ponieważ jest to najprawdziwsza z prawd.

Tak się szczęśliwie złożyło, że mieszkamy na skraju tego zielonego, rajskiego, niemalże bezludnego, pokrytego gęstym lasem półwyspu.

Co sprawia, że spędzamy całe dnie na maszerowaniu przecinającymi go licznymi, bezludnymi ścieżkami.

Tylko my i dzika zwierzyna. Jednego dnia spotkaliśmy kilka sarenek, muflona, a spod nóg pierzchały nam zielone jaszczurki oraz węże. Przedstawicieli ludzkiego gatunku nie odnotowaliśmy wcale.

Pomimo tego, że Rab nie należy do gigantów (20 km długości, co daje jej 10- te miejsce wśród chorwackich wysp), zaś Kalifront stanowi jedynie jej fragment, to przedreptaliśmy już po tym bezmiarze zieleni ponad 120 kilometrów i dalej nie widzieliśmy wszystkiego.


 Nieujarzmiona, surowa, skalista linia brzegowa...

...gęsty iglasto- dębowy, popadający w nieprzebrane zarośla las...

...oraz TE obłędne plaże.

Zupełne niezagospodarowane, wymagające odrobiny trudu, by do nich dotrzeć.

Jako przerywnik od plaż- wszechobecne na wyspie owce. Niektóre ograniczone płotem, inne biegające zupełnie bez kontroli (pierwszego dnia pobytu na Rabie jedna niemal wpadła nam pod koła samochodu).

I lecimy dalej z tymi nadbrzeżnymi cudeńkami. 

Do najwspanialszych nie prowadzą żadne ścieżki, trzeba przedzierać się na przełaj przez poplątane krzaczory, bądź zdzierać sobie podeszwy o ostre jak norze skały (najczęściej to i to).

W nagrodę otrzymujemy takie oto skrawki raju jedynie dla siebie.

Każdego dnia możemy zażywać kąpieli,

czy też przypiekać nagą skórę w innej zatoczce.

Jedne są piaszczyste, inne pokrywają drobne kamyczki...

...średnich rozmiarów otoczaki...

...czy też wielkie głazy.

Drobne psie łapy nie zawsze dają radę na tak nieprzyjaznym podłożu.

Gdyby tylko nie było tutaj zimy, to moglibyśmy zamieszkać na jednej z plaż. Energię czerpalibyśmy z ożywczo chłodnej wody oraz gorących słonecznych promieni. Może zagryzając jeszcze czasami pękiem dzikich szparagów, których jest w okolicznych leśnych ostępach bez liku.

Chociaż i tą nieprzyjazną porę roku jakoś przetrwamy. Cóż, nie pozostaje nam nic innego, jak zacząć zbierać drwa na szałas :)

Dość już tego dzikiego bezkresu piękna. Podejrzewamy, że po opuszczeniu wyspy, te niemal nieograniczone leśne ostępy Kalifrontu jeszcze długo nawiedzać nas będą we snach. I przywoływać z powrotem do siebie.

Oto i półwysep prawie w pełnej okazałości. Nie, nie zakupiliśmy drona :) Zdjęcie nie jest nasze, pochodzi z Internetu, ale doskonale obrazuje z jaką skalą mamy do czynienia.