Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Włochy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Włochy. Pokaż wszystkie posty

sobota, 4 września 2021

Spóźnieni kochankowie.

Od samego początku z Italią łączy nas dość burzliwa relacja. Może nie jesteśmy niczym wyjęta wprost z romansu para kochanków, których burzliwy związek pełen jest uniesień, gwałtownych kłótni oraz ekstatycznych nocy. Bardziej przypominamy stare, marudne małżeństwo. Znamy się już na tyle dobrze, że największe fajerwerki mamy za sobą. Czasem się na siebie obrażamy, niekiedy nie odzywamy przez kilka dni, by innym razem zasiąść przy romantycznej kolacji i skończyć późną nocą w sypialni (oczywiście jedynie oglądając Netflixa ;). Jedno jest pewne- mimo wszystko kochamy się szczerze, na dobre i na złe.

piątek, 27 sierpnia 2021

Drogi pamiętniczku...

Drogi pamiętniczku! Jak wspominaliśmy w ostatnim wpisie, z Republiki Czeskiej rychło udaliśmy się w drogę do Ojczyzny, czyli Rzeczypospolitej Polskiej. Tam też spędziliśmy całe dwa tygodnie, które to wypełnił nam bardzo bogaty program kulturalno- rozrywkowy. Pełen ekscytacji czas mijał nam na zacieśnianiu więzi międzypokoleniowych oraz...

sobota, 14 listopada 2020

Powrót do przeszłości. Część druga i wcale nie ostatnia.

Poprzednia, instagramowa kompilacja cieszyła się taką popularnością, że także w bieżącym wpisie  postanowiliśmy nawiązać do tejże... 
No dobra, nie będziemy ściemniać, takie powielanie treści z innych serwisów, to żadna kreatywna twórczość. Tak to można pracę magisterską napisać, a nie przyzwoitego bloga prowadzić ;) 
Ale cóż mamy nieboraki począć, skoro nasz podróżniczy świat skurczył się w ostatnich miesiącach do salonowej kanapy oraz okolicznych lasów. 
Ruszajmy więc czym prędzej w tą ekscytującą, wirtualną podróż po minionych wpisach!

 

Na początek cukierek albo psikus, czyli Komo w akcji. Z taką aparycją, to i halloweenowego kostiumu wzuwać nie trzeba:

Halloween dopiero dzisiaj, a tu ktoś już wczoraj miał stracha i przyszedł do nas do łóżka szukać ratunku 😆 Jak widać po zdjęciu, tryb rozpoznawania twarzy poległ. Jak można mieć taki długi nos? Przecież to nie polski premier 😉

Dobrze, że mieszkamy w całkiem ładnej, obfitującej w zabytki oraz inne atrakcyjne cuda okolicy. Wystarczy podreptać odrobinę nóżkami, by trafić na herbatkę do hrabiego:

Może i nie da się za wiele podróżować, ale za to można dużo spacerować! 🍁🦔😎

Lecz, mimo wszystko, co Śródziemnomorze, to Śródziemnomorze. Albo chociaż jakiekolwiek morze. A gdy okrasimy je strzelistymi, wiecznie zielonymi palmami, słońcem oraz przyjemnym ciepełkiem, to wspomnienia wykują się nam na wieki w mózgownicach, by, gdy przyjdzie taki czas jak teraz, móc do nich wracać:

Wspomnień czar 😉 Dwa lata temu o tej porze 😍

 No właśnie :):

Wspominkowych fotek ciąg dalszy. Znowu Genova, znowu słońce , no i kolejny raz palmy 😎 Może i przynudzamy, ale wycieczki w przeszłość, to jedyne co nam obecnie pozostaje...

Ponoć nowi właściciele dbają o kamperka- co czyni nasz smutek odrobinę mniejszym. Skąd o tym wiemy? Oczywiście z Instagrama!:

Już ponad miesiąc minął od naszego rozstania 😶 Przez obecną sytuację i to, że musimy siedzieć w domu na zadkach, pewnie tęsknimy trochę mniej ♥️

Jak już było wspominane powyżej, wspomnienia, wspomnienia i jeszcze raz wspomnienia. Tylko one dają nam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy w stanie tworzyć kolejne:

Powyższy obrazek pokazuje, że nie tylko wozimy wygodnie zadki, często używamy też nóg oraz pleców. 😎 
 

A nawet popracować odrobinkę w odległych krainach:

Visperterminen- najwyżej położone winnice kontynentalnej Europy. Się pracowało💰😎

 
Tymczasem, krótka migawka z chwili obecnej, znaczy się minionej, ale nie tak dawno:

Jeszcze kilka dni temu wygrzewaliśmy się na tej ławeczce w słońcu sycąc oczy widokiem majestatycznego zamczyska 😍 Dziś zaś świat spowija gęsta mgła, a my nasiąkamy wilgocią 🦔🍁

 By znów powrócić do przeszłości:

Zagadka: Co to za jesień bez wizyty na riwierze?
Odpowiedź: Obecna! 😉😢

 I już w niej pozostać :):

Widok na Menton nie znudzi się nam chyba nigdy 😍 Dlatego też wracamy tam każdego roku. Znaczy się- prawie 😭 Patrz: 2020 🤬

 

niedziela, 30 sierpnia 2020

Konfrontacja z marzeniami

Po Sylwestrowym znieczulaniu się nastał czas konfrontacji z rzeczywistością oraz o zgrozo-z marzeniami. Dlaczego to drugie?- zapytacie może z zaciekawieniem nieliczni czytelnicy. Otóż dlatego, że już dosyć dawno temu wymyśliliśmy sobie, iż zamieszkamy kiedyś w Italii. Wiadomo- pieniędzy nie wydalamy o poranku, dlatego też nimi nazbyt nie śmierdzimy, lecz nie będziemy też tutaj nieszczerze kokietować, że klepiemy biedę. Umówmy się tak, coś tam chowamy w skarpecie, ale onuca ta jest mikrych rozmiarów, do tego pokryta niezbyt fachowo zacerowanymi dziurami :) 
Od lat przeglądamy włoski rynek nieruchomości (i nie tylko, lepiej powiedzieć- śródziemnomorski) i po długich analizach finansowych, morzo-odległościowych oraz przyglądaniu się wielu innym czynnikom, wyszło nam, że na jakieś tam rozsypujące się Rustico z kawałkiem ziemi obsadzonym drzewami oliwnymi, może i mocno teoretycznie, ale nas stać.

Wsiedliśmy więc w busika na dworcu w San Remo i ruszyliśmy ku Cerianie. W linii prostej to zaledwie kilkanaście kilometrów (może nawet nie), w rzeczywistości zaś, to pnąca się zakrętami ku górze, miejscami dosyć wąska droga. Ku przypomnieniu nadmieniamy tylko, że panowała wówczas zima i miasteczko było dosyć ponure oraz sprawiało mocno mroczne wrażenie. Wiadomo- będąc na letnich wakacjach, kiedy słońca nie śmią zasłaniać chmury, a temperatura nie pozwala na ubranie długich spodni, czy też bluzy, takie miejsca wydają się urokliwe, a nawet romantyczne. Jednak podczas chłodniejszej pory roku, cały romantyzm spowija mgła, a wspomniany wyżej urok zarasta mchem. Zaś dające schronienie przed upałami ściany starych domów- pokrywają się grzybem. Żeby już więcej nie przedłużać, czyli po prostu nie przynudzać, napiszemy jedno- wyleczyliśmy się. Nie powiemy, że definitywnie, ale na jakiś czas na pewno. Trzeba po prostu przekierować myśli ku klimatowi, który nie jest skalany zimą :)

Po tych wszystkich, jakże emocjonujących przeżyciach, by podreperować zdrowie, zarówno fizyczne, jak i mentalne, wróciliśmy na kilka dni do Menton, aby w towarzystwie emerytów z całego świata, powygrzewać się odrobinę w słońcu. Choć wszechobecna w kamperze wilgoć oraz atakujący nasz materac grzyb nie przestawały nam przypominać, że mimo wszystko mamy najchłodniejszą porę roku.

Dlatego też, leciutko zdołowani, ruszyliśmy powoli z powrotem w stronę domu. A, jako, że my to my, zajęło nam to jakiś czas.

Po drodze przeczekaliśmy jeszcze kilkudniową sztormową pogodę w San Lorenzo al Mare. Nasze skąpe z natury dusze zaszalały i zdecydowaliśmy się na płatny postój. Podczas trwającej kilka dni ulewy, nic tak nie koi serca,  jak spowijająca kampera przyjemnym ciepłem farelka, nie wspominając o hulającym niczym wicher na zewnątrz Internecie.

Kiedy się w końcu wypogodziło wybraliśmy się na przechadzkę, która okazała się okraszonym potem drałowaniem pod górę. Na szczycie przywitał na widok, może i nie oszołamiający, ale z pewnością wart wysiłku.


Jak już się porządnie wypogodziło, to i słońce zaczęło wywiązywać się ze swoich obowiązków i zrobiło się cieplej.

W sam raz, żeby pomoczyć nogi oraz powygrzewać się gdzieś w kąciku.

Co, jak co, ale palmy, piasek oraz morskie fale, to to, co nadaje naszej marnej egzystencji sens.


Jeszcze kilka dni w Diano Marina (niestety z pobliskiej, chyba najbardziej przez nas lubianej Imperii goni policja), leniwy spacerek do opustoszałego o tej porze roku Cervo...

...i ruszamy dalej.

Czas powiedzieć: Ciao Italia, może wrócimy za kilka miesięcy (a taki ch.j! Patrz: Covid-19). Żegnajcie spienione fale, bywaj wspaniała tłuścioszko- Farinato! Dobrze, że zrobiliśmy zapas lokalnej oliwy oraz mąki z ciecierzycy :)


 

sobota, 29 sierpnia 2020

Guess who's back?!

Nie wiemy jak zacząć, rozpoczniemy więc odrobinę trywialnie, posługując się przy tym dosyć wyświechtanym powiedzeniem. Otóż tak, blog powraca, odradza się niczym ten feniks z popiołów :) Przyznajemy, że Facebooki, czy też inne Instagramy, to doskonałe narzędzia do publikowania oraz komunikacji z innymi, a jeszcze lepsze do śledzenia i nabijania kabzy reklamodawcom oraz koncernom do których należą. I nic w tym złego, no dobra, prawie nic. Nie będziemy się tu jednak zagłębiać we względy ideologiczne... 
Chodzi o to, że media te ograniczają nas do kilku fotek oraz paru zdań, a tak naprawdę najważniejsze są komentarze oraz lajki. Taki klub wzajemnej adoracji- ty dasz mnie łapkę w górę, to i ja się tobie takową odwdzięczę. Nie usuwamy jednak tamtych kont, bo, bądźmy szczerzy, my też trochę lubimy, jak nas lubią :) 
A blog miał być dla nas, odrobię archaiczny, bez komentarzy, czy też statystyk wyświetleń. Po to, by po kilku latach powrócić do postów oraz zdjęć, powspominać i powzdychać, jak to ten czas szybko leci.

 
Postanowiliśmy zatem nadrobić miniony czas oraz zaległe posty, dlatego też, zaczynamy mniej więcej tam gdzie skończyliśmy, czyli na przełomie grudnia i stycznia. Szkoda, żeby się tyle zdjęć zmarnowało, a wspomnienia zatarły się z biegiem życia.

Czas ten spędzaliśmy we włoskiej Ligurii, ze szczególnym wskazaniem na San Remo i krótkimi wypadami do francuskiego Menton, by odpocząć od hord mniej lub bardziej lokalnych kamperowców, którzy to, postanowili masowo zasiedlić wszystkie możliwe i nadające się do postoju miejsca. Tylu kamperów oraz takiego tłoku nie widzieliśmy dotąd nigdy.

Choć nie możemy ich przecież potępiać, skoro i my tam byliśmy i dołożyliśmy tym samym naszą kamperową cegiełkę do tego ogólnego szaleństwa.

Dlatego, po dystyngowanych deptakowych przechadzkach w najlepszych dresach jakie mieliśmy, uciekaliśmy ku spokojowi, w poszukiwaniu miejsc odludnych.

 Albo, jak się rzekło- do sąsiedniej Francji. Tutaj zdarzało się nam nawet nocować w samotności...

 ...popijać winko patrząc na jedną z najpiękniejszych nadmorskich starówek...

 ...zażywać słonecznych kąpieli...

 ...czy też moczyć stopy w słonej i wbrew porze roku, wcale nie tak zimnej wodzie.

A, że w międzyczasie wypadał Sylwester, to i moczyliśmy usta w znacznych ilościach alkoholu, próbując uciec przed uciekającym czasem oraz hałasem fajerwerków. Przestrzegamy jednak wszystkich! Metoda to bowiem zwodnicza, o czym przypominały nam rano wątroby oraz rozedrgane dłonie :) 

Niech żyje Nowy Rok! Choć z obecnej perspektywy, nie wiemy, czy było się na co cieszyć...

piątek, 20 grudnia 2019

Okołobożonarodzeniowy szał


Szczerze pisząc, to nie należymy do osób, które jakoś szczególnie ekscytują się Świętami. Zarówno od strony religijnej, jak i komercyjnej. Tak naprawdę, to bojkotujemy je na całego, nigdy nie mieliśmy choinki, a od kilku lat z premedytacją opuszczamy rodzinne spotkania. Takie to już z nas złe dzieci, ale po prostu przeraża ten cały okołobożonarodzeniowy szał. Co innego jednak, jak ktoś zajmie się wieszaniem lampek, a my podczas wieczornych spacerów docenimy po prostu jego pracę. No i Babbo Natale taki słodki ;)

czwartek, 19 grudnia 2019

hu hu ha, zima zła!


Jedni w grudniu jeżdżą na narty, inni zaś wolą uciec od śniegu oraz chłodu jak najdalej. My zdecydowanie zaliczamy się do tej drugiej grupy i póki co, dzięki słońcu oraz w miarę przyjemnym temperaturą, udaje realizować się nam plan w stu procentach :) Jak mawiają starzy, mądrzy ludzie hu hu ha, zima zła!

A tych gdzie znowu zawiało?


Plan spędzenia zimy w cieplejszych klimatach wcielamy z uporem w życie :) Nim jednak dotarliśmy na włoską Riwierę, odwiedziliśmy Como. Grudniowa wizyta w tym pięknym mieście, wiąże się ze skosztowaniem przedświątecznej, włoskiej atmosfery ale też z tłumem ludzi, nawałem światełek, pełnymi badziewia sklepami i straganami, czyli ogólnie rozumianym szaleństwem.


Obraz może zawierać: niebo, chmura, ocean, na zewnątrz, woda i przyroda

piątek, 29 listopada 2019

Miesiąc później. Część 4. Ostatnia.


Włoskie pożegnanie lata już za nami. Całe szczęście udało nam się naładować baterie, gdyż zaraz po naszym wyjeździe w Italii nastała pora deszczowa i póki co nie zamierza jej opuszczać. Dlatego też, śpieszmy się doceniać ciepłe i słoneczne dni, bo tak szybko odchodzą :)

czwartek, 28 listopada 2019

Miesiąc później. Część 3.


Czas opuścić wybrzeże i powoli zacząć oswajać się z chłodniejszą, jesienną aurą. Żegnajcie gatki kąpielowe, witajcie kurtki puchowe!

środa, 27 listopada 2019

Miesiąc później. Część 2.


Góry górami, ale mimo wszystko najbardziej ciągnie nas do morza. Jako, że pogoda wyraźnie się poprawiła, urządziliśmy sobie sentymentalną podróż do Grado. Kiedy mieszkaliśmy jeszcze w Polsce, bywaliśmy tu parę razy w roku. Minęło kilka dobrych lat od naszej ostatniej wizyty w tym lekko sennym, lecz przepięknym miasteczku i musimy przyznać, że niewiele się zmieniło. Tyle wspomnień, tyle wspomnień :)

wtorek, 26 listopada 2019

Miesiąc później. Część 1.


Kilkumiesięczny pracowy epizod już za nami i tym samym od zeszłego tygodnia jesteśmy wolni na 7 miesięcy :) Co zrobić więc z całym tym wolnym czasem? Dla nas to nie problem! Szybka wizyta w Polsce i już możemy ruszać ku złotej włoskiej jesieni.

sobota, 15 grudnia 2018

Świąteczne Como


Można powiedzieć, że już niemal każdą wizytę we Włoszech zaczynamy, czy też kończymy w Como. Tym razem także nie mogliśmy odstąpić od tej tradycji. W nagrodę za wierność oraz stałość uczuć, nasze oczy otrzymały piękne widoki w postaci takich oto świątecznych iluminacji.

piątek, 14 grudnia 2018

Teraz my też są pany!


Za Wikipedią: Portofino – miejscowość i gmina we Włoszech, w regionie Liguria, w mieście metropolitalnym Genua, około 25 km na południowy wschód od centrum Genui. Jedna z najbardziej ekskluzywnych małych miejscowości wypoczynkowych we Włoszech. W miasteczku znajduje się niewielki port jachtowy, a przy nim butiki słynnych domów mody. Duża popularność wśród celebrytów sprawiła, że tutejsze hotele i restauracje należą do najdroższych na Riwierze Włoskiej.

niedziela, 9 grudnia 2018

Przepraszamy urocza dziuro.

 
W ostatnim poście obeszliśmy się z Borghetto Santo Spirito dość obcesowo i nawet zdążyliśmy już je wirtualnie opuścić, nie przedstawiający tej uroczej mieściny szerszej publiczności. Przepraszamy urocza dziuro :) Już naprawiamy nasz błąd.

czwartek, 6 grudnia 2018

Zdobyć taki szczyt, to zaszczyt ;)


W niedzielę postanowiliśmy ruszyć swoje, coraz obszerniej wypełniające spodnie (dziękujemy makaronie :)), dupska na szlak i zdobyć tym samym najbliższy oraz chyba najłatwiejszy do osiągnięcia szczyt.

czwartek, 29 listopada 2018

Sztorm


Kiedy kilka tygodni temu pomieszkiwaliśmy w Genui na morzu szalał sztorm, zaś nad miastem hulała wichura. W środku dnia na dworze panował mrok, deszcz siekał szyby naszego lokum w gniewnej furii, media zaś donosiły o zerwanych dachach oraz zalanych budynkach.

środa, 14 listopada 2018

Dzienne San Remo


Wiemy, wiemy, przynudzamy już trochę wpisami, które jedynie dokumentują nasze emeryckie życie. Tylko spacerki, palmy, fale, romantyczne uliczki i tego typu szajs. Żadnej wielkiej przygody, emocji, czy wiekopomnych dokonań. No, ale cóż mamy zrobić, skoro tak wygląda ostatnio nasza codzienność? Poza tym palm, kaktusów, plaż oraz morza nigdy dość!