Wiemy, wiemy, przynudzamy już trochę wpisami, które jedynie dokumentują nasze emeryckie życie. Tylko spacerki, palmy, fale, romantyczne uliczki i tego typu szajs. Żadnej wielkiej przygody, emocji, czy wiekopomnych dokonań. No, ale cóż mamy zrobić, skoro tak wygląda ostatnio nasza codzienność? Poza tym palm, kaktusów, plaż oraz morza nigdy dość!
Na początek nasz ogródek, no może to za duże słowo. Powiedzmy- droga do jaskini. Patrzcie, nawet doniczka się uśmiecha, tak tu już po prostu jest :)
To lecimy dalej: morze...
...do tego jeszcze uroczy piesek...
...kłujące zielenią w oczy palmy z kasynem w tle...
...no i jaskinia. Nazywamy ją tak pieszczotliwie, nie dlatego, jak wielu z Was może się od razu nasuwać na myśl... że miejsce miłości, ekstatycznych uniesień, czy coś w tym stylu. Nie, to po prostu położona z jednej strony na parterze, z drugiej zaś w ziemi, kilkusetletnia łukowata wnęka zagospodarowana do celów mieszkaniowych. Miało być autentycznie, do tego pośród tubylców- no to jest :)
Dobra, dobra, już przestajemy!
San Remo w pełnej krasie.
Nasza dzielnia.
Prawdziwi Włosi suszą pranie nawet jak pada deszcz.
Znowu piesek...
...miasteczko...
...oraz piękni my :)
Co wy wiecie o rododendronach :)
Na deser zaś...
...inwazja palm.
Smacznego :)