Elo ziomeczki! Tak nam się tęskno za rejonem, kwadratem, czy też, jak zwał, tak zwał, dzielnicą zrobiło, nasze serca tak mocno łaknęły swojskiego widoku starych dobrych bloków, że musieliśmy niezwłocznie jakoś zareagować na to Heimweh. Całe szczęście, że w zasięgu krótkiej autobusowej podróży mieliśmy poczciwe księstwo Monako, bo by nas ten spleen chyba zabił. Niestety, nie można mieć wszystkiego, ze smutkiem donosimy, że ziomeczków na ławce brak, w psią kupę nie wdepnęliśmy, a i żaden kreszowy dresik nie ukoił uszu swym melodyjnym szelestem. Ale co tam... i bez tego wychyliliśmy tradycyjne puszkowe piwko pod wysokim, oszklonym blokiem. Dziwne tylko, że zamiast tagować ściany, to chłopaki tam neony montują... No i, co to za graficiarz ten Marriott?
Biedni bogacze muszą się tłoczyć na tak małej przestrzeni. Ale widocznie to po prostu wporzo ziomeczki i im tęskno za wielką płytą :)
Co prawda, jak wszędzie zresztą, niektórzy się nielojalnie i bezczelnie wyłamują, budując sobie jakieś pałace szykowne i inne cuda niewidy.
Zauważyliśmy też, że nie tylko Dubaj, Nowy Jork, czy inne Sydney, ale i Monako również świętuje stulecie polskiej niepodległości. I to jak! Flagi zdobiły niemal całe księstwo. Dziękujemy :P
Cały dzień przedzieraliśmy się wąskimi uliczkami, pokonywaliśmy w znoju dostojne bulwary. I wiecie co? Żadnej Biedry, nic, Lidla nawet bidoki nie mają. Ino te Diory i inne Gucie. Dobrze, że piwerko przywieźliśmy ze sobą. No, ale wiadomo, do zaradnych świat należy.
Tramwajów też brak, ino jachty same...
...a przecież pewnie wiecie jak tam potrafi bujać, podłoga tak się trzęsie, że ciężko kieliszek w dłoni utrzymać, czy też do pełna polać. Dlatego oni po pół piją...
...bidulki.
Do tego jeszcze całymi dniami w tym kasynie siedzieć muszą i pieniądze trwonić zobowiązani się czują.