Kiedy kilka tygodni temu pomieszkiwaliśmy w Genui na morzu szalał sztorm, zaś nad miastem hulała wichura. W środku dnia na dworze panował mrok, deszcz siekał szyby naszego lokum w gniewnej furii, media zaś donosiły o zerwanych dachach oraz zalanych budynkach.
Po kilku niespokojnych dniach, gdy burze ustały, w samej Genui nie było widać dużych strat. Ot, kilka złamanych drzew oraz uszkodzona infrastruktura plażowa. Myśleliśmy, że dziennikarze jak zwykle przesadzają.
...a droga do Portofino zniknęła zupełnie w morzu. Tak po prostu.