niedziela, 18 listopada 2018

zadając szyku na promenadach Lazurowego Wybrzeża


Możni tego świata, piękni i bogaci często zimują na Riwierze Francuskiej. My co prawda nie zalatujemy groszem z daleka, ale co to byłaby za jesień, czy też zima, bez zadawania szyku na promenadach Lazurowego Wybrzeża. Z powyższego wnioskując, wiecie już, że zdarzyło nam się już tu kilka razy bywać, więc nie będziemy się myślowo powielać i skopiujemy po prostu kawałek posta, który powstał podczas naszej pierwszej tu wizyty: Menton- perła Francji. Nie my wymyśliliśmy ten chwytliwy slogan. Słowa te witają turystów na wjeździe do miasta. Czy to określenie odrobinę na wyrost? Według nas nie. Jest w stu procentach zasłużone. Musieliśmy przejechać całe Lazurowe Wybrzeże, żeby na końcu tu dotrzeć. Menton leży przy samej włoskiej granicy i jest jednym z najładniejszych miasteczek, w których dane nam było być.


Podczas tej wizyty nasze zdanie nie uległo zmianie :)


Meldujemy, że wąskie uliczki, jak i starówka sama w sobie są obecne oraz chętne do tego, żeby je zwiedzać.


Kaktus muzykant.


Nad miastem góruje stary cmentarz wypełniony grobowcami XIX- wiecznych arystokratów. Nie brakuje też polskich akcentów.


Nawet mewa cieszy oczy widokami. Szczęściara... może to robić przez okrągły rok.



Już wiadomo, skąd bierze się określenie Lazurowe Wybrzeże. Popatrzcie na wodę.






Jest jeszcze jedna nekropolia, na której leżą obok siebie katolicy oraz muzułmanie. Jedni i drudzy (drudzy z racji kolonializmu raczej mniej chętnie) oddali życie za Francję.








Ach, ta przyroda!


Zieleń oraz błękit. Połączenie idealne.



Wola przetrwania skruszy nawet skałę.


Kiczu także nie brakuje.



Morsy, choć szczerze mówiąc, to woda nie taka znów zimna.



Cap Martin- oddziela Menton od Monako.


Piękne, wypełnione egzotyczną roślinnością miejsce.



Oto i Monako, ale to już w następnym wpisie...






... którego Komo wypatruje z niecierpliwością :)