sobota, 4 września 2021

Spóźnieni kochankowie.

Od samego początku z Italią łączy nas dość burzliwa relacja. Może nie jesteśmy niczym wyjęta wprost z romansu para kochanków, których burzliwy związek pełen jest uniesień, gwałtownych kłótni oraz ekstatycznych nocy. Bardziej przypominamy stare, marudne małżeństwo. Znamy się już na tyle dobrze, że największe fajerwerki mamy za sobą. Czasem się na siebie obrażamy, niekiedy nie odzywamy przez kilka dni, by innym razem zasiąść przy romantycznej kolacji i skończyć późną nocą w sypialni (oczywiście jedynie oglądając Netflixa ;). Jedno jest pewne- mimo wszystko kochamy się szczerze, na dobre i na złe.

Relacja nasza liczy sobie już kilkanaście lat i zaczęła się miłością od primo wejrzenia podczas pierwszej, jeszcze przedblogowej, podróży z namiotem.

Później bywało różnie. Zakochani po uszy przez pewien czas uczyliśmy się języka, by gdy żar już odrobinę przygasł, zarzucić tą aktywność. Łączyły nas nawet kwestie biznesowe (przez jakiś czas handlowaliśmy włoskimi produktami). Jednak potem doszło nawet do zdrady, bo siedem lat temu, kiedy sprzedaliśmy wszystko i przez ponad rok myśleliśmy, gdzie by tu zamieszkać, to na początku wybór wydawał się oczywisty- Italia. Jednak po wielu rozmowach i bezsennych nocach zdradziliśmy ją jednak (z rozsądku) dla Niemiec.

Jak widać więc- bywało różnie. Ale jeżeli poddać się głębokiej psychoanalizie i pokopać wystarczająco głęboko w naszej podświadomości, to z pewnością dojdziemy do wniosku, że gdzieś tam w samym centrum jestestwa wiemy, iż jest to nasze miejsce na ziemi.

Dlatego też, wzorem naszych arabskich braci, postanowiliśmy nie zadowalać się tylko jedną żoną. Po co się ograniczać? Może da się zrobić tak, by i przysłowiowy wilk napchał brzuszek, i owieczka pozostała przy życiu?

Po szwajcarskim zarobkowaniu udało się nam odłożyć kilka Franków, coś tam jeszcze zostało ze sprzedaży kampera...

...do tego pragnąca zostać mecenasem naszych marzeń Mama/Teściowa dorzuci sporą część. To może się udać!

Dlatego też ten wyjazd to nie tylko relaks, ale i poszukiwanie jakiegoś skromnego rustico, które zostałoby naszą jogiczną jaskinią. Najlepiej z odrobiną ziemi. Pierwsze wizytacje już za nami. Trzymajcie kciuki!

No, ale tak naprawdę, czy miłości trzeba pomagać?

 Z naszych doświadczeń wiemy, że ona zawsze znajdzie jakiś sposób :)

P.S. Na zdjęciach widzą Państwo (od początku wpisu): Albenga, Diano Castello, Cervo, Imperia, Diano Marina...





...naszą tymczasową siedzibę, czyli Diano Castello...




...oraz prawdopodobny finał wędrówki- położoną pośród porośniętymi oliwnymi gajami wzgórzami Cerianę.

I to by było na tyle.

Niech lato trwa wiecznie!

 
O, a tutaj zapodziała się jeszcze Albenga :)