wtorek, 27 lutego 2024

Spisek bez udziału brzóz.

Dzień za dniem egzystujemy sobie beztrosko, wesoło wygrzewając przyrodzenia, które słonko pieści gorącymi promieniami, nadając tym samym przyjemny dla oka kolor dobrze wysmażonych frytek, a tam, hen hen na szwajcarskiej ziemi zły los knuje wytrwale swoje oszukańcze intrygi. Jakie spiski, jakie podstępy, o co w ogóle się rozchodzi?- zapytacie zapewne zaabsorbowani naszym losem oraz poruszeni wewnętrznie do głębi. Otóż, kiedy my latamy z plaży na plażę niczym te niewinne motylki, to nasza zwyczajowa robota uleciała sobie również. Niestety jednak nie ku nam, lecz  w niebyt, czy też inny o.byt. Znaczy się jesteśmy (w zawodowym ujęciu) w przysłowiowej dupie.
 

Sześć lat żywota wiernego, winniczego parobka zostało bezpowrotnie przekreślone. Wielkie plany i nadzieje, pucowanie się do szefa oraz inne tego typu praktyki zwyczajowo przyjęte w przedsiębiorstwach nie zdały się na nic. Jednym słowem: cały nasz pot oraz znój strzelił ch.j.

Stoimy więc teraz u kolejnych wrót, by na nowo przewartościować ścieżki kariery. Niczym spotkany ostatnio na szlaku kameleon, musimy dostosować się do powstałych okoliczności. W sumie to wiedzieliście, że kameleony występują w Europie? My nie. Jak możecie wnioskować z powyższych sentencji, nie zdawaliśmy sobie również sprawy z wielu innych faktów.

Nic to jednak! W sumie to, jak zawsze, odrobinę przekoloryzowujemy i dramatyzujemy- stało się to, co chcieliśmy aby zaistniało. Od dawna zarzekaliśmy się, że to już ostatni sezon, że czas na zmiany. Więc wszechświat nie pozostał obojętny, nie zbył nas jakby brakowało mu słuchu w którymś uchu. Można powiedzieć, iż wsparł nas w podjęciu decyzji, podejmując jej część za nas.

Starczy już jednak tego jęczenia na dziś. Wszystko się przecież jakoś finalnie ułoży (patrz: kosmos), skupmy się więc na tym, co jest. Wciąż przebywamy przecież w Hiszpanii, ciągle jesteśmy kilka kroków przed zimą.

Cały czas eksplorujemy park przyrody Cabo de Gata (kolejny już raz :)), odhaczając na naszej trasie kemping po kempingu.

Każdą z odwiedzonych plaż zamieniamy natomiast w nudystyczny przybytek. Co prawda nie ma z tym większych problemów, gdyż najczęściej jesteśmy tam sami.

Wydeptujemy świeże ślady w piasku, anektując niejako te piękne zatoki jedynie dla siebie.

Zaś każda kolejna fala, to nowy początek (w falowo- morskim ujęciu oczywiście). Skończcie już z tym New Age! :).

Natrafiliśmy nawet na prawdziwych tubylców tych ziem, czyli dzikie kozy.

Komo, jak na prawdziwego przystojniaka przystało, zawsze dobrze wychodzi na zdjęciach.

Powiększyliśmy naszą wiedzę o fakt, że ciernie potrafią osiągać aż tak znaczne rozmiary.

Nieokiełznana przyroda, to to, co dzikusy lubią najbardziej.

Dzielący z nami biwakowe pola towarzysze, gustują w zgoła innych rozrywkach. Z powyższego baneru można wnioskować, iż są tu o wiele milej widziani niźli my.

No bo, na co komu takie stołujące się na rozkładanym stoliku i kuchence turystycznej nagie nygusy.

Dziękujemy za uwagę i do następnego. Czas odkręcić farelkowe kurki, nadciąga chłodny zmierzch.