Piękna pogoda powszednieje, wiecznie zielone, niemal bez przerwy szumiące palmy, nie cieszą już tak, a morze- toż to tylko przerośnięta kałuża. Wielkie mi to.
Co prawda nie mamy żadnego określonego grafiku wyjazdu, a jedynie mglisty zarys, ale po osiągnięciu tego momentu nasycenia, czy też nawet przesycenia, dochodzi do człowieka, że pora już powoli kierować się w stronę domu.
I choć potrwa to kolejne kilka tygodni, to kulminacyjny moment już za nami.
Trzeba powrócić na stare śmieci, by po kilku dniach zatęsknić za drogą, za pogodą i za tym wszystkim, co już nam powoli powszednieje.
Podejrzewamy, że wystarczy niewiele czasu spędzonego na kanapie, gdy za oknem pada deszcz, jest zimno oraz szaro i już będziemy się pakować na kolejną wyprawę.
Ale, ale, nie uprzedzajmy faktów, przecież jeszcze tyle przed nami na hiszpańskiej ziemi.
Po prostu ten urodzinowy dzień zasnuł przyszłość taką gęstą mgiełką melancholii.
Chyba trzeba się pokrzepić jakimś procentem.
Zdrówko i głowa do góry!
O kurde, ale tu ładnie.
Może zamiast pić, lepiej udać się na spacer.
Albo wygrzać dupska w słońcu.
P.S. Wszystkie fotki zostały wykonane w miejscowości Villajoyosa (po katalońsku: La Vila Joiosa). Ta słynąca z kolorowej starówki oraz pięknych plaż osada, jest póki co jedną z naszych faworytek podczas obecnej podróży.