niedziela, 14 września 2014
niedzielny lans
Kilka dni temu staliśmy się właścicielami takich oto wypasionych dwukołowych maszyn. W tym miejscu pragniemy jednak nadmienić, iż nie nastąpiło to w żaden niecny sposób, a było wynikiem wielotygodniowego polowania na odpowiednią promocję, która to byłaby w stanie uspokoić nieco nasze z natury skąpe i nieskore do wydawania pieniędzy duszyczki. Rowerki nówki, lakier błyszczy trzeba by się wiec odrobinę przylansować, a wiadomo, że najlepiej to wychodzi na przybrzeżnej promenadzie. Co prawda mamy do niej kilkanaście kilometrów, ale cóż zrobić. Chcesz czuć na sobie pełne podziwu spojrzenia niemieckich emerytów to musisz pedałować. Nie po to człowiek wydał kasę, żeby te cudy współczesnej myśli projektowania rowerów trzymać w piwnicy (której zresztą nie mamy :)). Niestety po dotarciu na miejsce okazało się, że większość mijanych przez nas rowerzystów porusza się na maszynach wyprzedzających nasze o całe lata świetlne. Nie mówiąc już o emerytach, którzy śmigają na różnych elektrycznych cudach. Miny nam zrzedły i zjechaliśmy z najczęściej używanych ścieżek, by ukryć się przed złośliwymi spojrzeniami gdzieś głęboko w leśnych ostępach.
Morał z tej historii jest następujący: Jak chcesz się lansować to musisz mieć twardą dupę. My widocznie się do tego nie nadajemy, bo nasze nie umilają nam bynajmniej siedzenia teraz na kanapie po tej wyczerpującej wycieczce :)