wtorek, 25 marca 2014

Na pola Polacy!


 
Jak już Szanowni Czytelnicy zapewne zdążyli zauważyć lubimy bywać. Jeżeli nie ma nas aktualnie na Lazurowym Wybrzeżu zapewne zastaniecie nas w jakiejś uroczej toskańskiej miejscowości lub też w którymś z liguryjskich kurortów. Tym razem znudzeni blichtrem riwiery postanowiliśmy zatrzymać się na dłużej we francuskiej Burgundii. Gościmy w uroczym chateau w pięknym, średniowiecznym Saint-Bris-Le-Vinoux.
W tym miejscu co bardziej czujny czytelnik zacznie mieć wątpliwości. W nazwie miasteczka nie bez kozery zawarta jest końcówka „Le-Vinoux”, czyli pewnie teraz zamiast kamperowania zafascynował nas tak modna obecnie turystyka winna.
Powiedzmy...
Prawda jest taka, że przebywamy tu w charakterze robotników rolnych. Wiadomo, Polacy najlepiej nadają się do prac polowych :) A jako, że jest to winnica BIO, pracuje się tu niczym w późnym średniowieczu, dzięki czemu nasze dłonie pokryte są gęsto odciskami, a kręgosłupy niepokojąco trzeszczą oraz zgrzytają boląc przy tym niemiłosiernie. Na szczęście, tak się szczęśliwie złożyło, iż dobrodzieje nasi kilka lat temu opuścili ten ponad 300-letni dom i stoi on sobie obecnie zupełnie pusty. Więc żeby nie było mu smutno postanowili nas tam umieścić (zupełnie za darmo na dodatek). Dlatego też gospodarujemy tu sobie jak prawdziwy burgundzki hrabia. Tylko dlaczego trzeba wstać jutro do pracy?


Widok z sypialni na XIII wieczny kościół.


Po tym jak gościł nas na strychu restauracji przedstawiciel bratniego niemieckiego narodu (również winiarz) stanowi to miłą odmianę :)


Relaks z mopsem przy kominku oraz winku :)

 
Kamper to to nie jest :)


Nasze włości.


Nie nawykliśmy do takich luksusów stąd też może ten nasz odrobinę nachalny lans. Wybaczcie :)