Ciężkie jest życie kamperowca-
zdarza nam się westchnąć czasami z wyraźnym współczuciem nad
swoim losem. Tylko jeździć i jeździć, przemieszczać się bez
ustanku nigdzie nie zostając na dłużej. Codziennie w innym
miejscu, wciąż w ruchu. Pól metra kwadratowego łazienki, metr
kuchni połączonej z salonem tak, że można wyjąć sobie piwo z
lodówki siedząc na „kanapie”. Ale wystarczy już tych
żali. Nie jest lekko :). Mimo wszystko jest to chyba najlepsze ciężkie życie
jakie można sobie wymarzyć. Spójrzmy na ostatnich kilka dni.
Przedwczoraj pożegnaliśmy wietrzny Adriatyk z Wenecją na czele, by
wczoraj przemierzać Florencję, stolicę renesansu. Podziwialiśmy
z otwartymi ustami monumentalne zabytki. Wielką katedrę przykrytą
jeszcze większą kopułą, liczne kościoły i pałace oraz most
złotników z przycupniętymi na nim sklepikami. Po tym wszystkim
usiedliśmy na ławce nad rzeką Arno i wpatrywaliśmy się w
starówkę (wpisaną w całości na listę światowego dziedzictwa
UNESCO, a co!). Dziś z kolei spacerowaliśmy cały dzień brzegiem
morza, słuchaliśmy szumu fal rozbijających się z impetem o
skaliste wybrzeże, wygrzewaliśmy twarze w słońcu, a wieczorem
poszliśmy zobaczyć jak wielka czerwona kula chowa się w morskiej
toni. Jutro zaś Piza i znana chyba wszystkim na świecie krzywa
wieża. Trochę to wyświechtane, ale cóż zrobić. Taki już los
kamperowca. Ciężkie życie :)
Rybacy z Grado
Grado
Atak kretów mutantów :)
Parking z serwisem
Tajemnicze Ro, czytaj- dziura jakich mało :) Ale za to prąd darmowy.
Wiadomo- Florencja
Wegańska pizza :)