środa, 11 września 2024

Rabac, Labin, Mošćenička Draga- kupą, mości panowie.

Jeżeli macie już serdecznie dość oglądania naszych obnażonych zadków, to jest to wpis skrojony idealnie na Wasze zapotrzebowanie. Obiecujemy, że tym razem nie pojawi się żadna goła dupa, a i temat naturyzmu nie zostanie ani razu poruszony. Zaprawdę powiadamy- będzie niemal elegancko. Wzuwamy więc szykowne, zaprasowane w kancik gatki i ruszamy w miasto.

Naszą fotoopowieść rozpoczynamy w miasteczku Rabac. To tutaj spędziliśmy pierwsze osiem dni na chorwackiej ziemi. To tu obozowaliśmy na gwarnym kempingu pośród spragnionych wakacyjnych wrażeń współbliźnich. To stąd w końcu uciekaliśmy czym prędzej o poranku w las, by poszukiwać nadmorskich ścieżek, prowadzących ku urokliwym, dwuosobowym plażom.

Oczy nasycone? Dla Waszego dobra darowaliśmy sobie ujęcia z tłocznego deptaku, wypełnionych po brzegi plaż, czy też położonych przy deptaku gwarnych restauracji. By doświadczyć tychże, będziecie zmuszeni zjawić się w okolicy in persona.

Tuż ponad nadmorskim kurortem tronuje na wzgórzu osada zwana Labin. By nie przynieść wstydu rodzinie, podczas w niej odwiedzin naprawdę wypada, przywdziać strój inny niźli plażowy. Kąpielówki kłócą się zupełnie z jej dostojnym charakterem.

Cała składająca się z kolorowych domków, okazałych pałaców i urokliwych kościółków, w dodatku poprzecinana wąskimi uliczkami zabudowa, wygląda niczym przeniesiona kamień po kamieniu z pobliskich Włoch.

Naprawdę miło jest pobłądzić pośród nich przez jakiś czas. Dziękujemy Republiko Wenecka!

Komu w drogę, temu do Mošćeničkiej Dragi. Tam też odetchnęliśmy odrobinę od tłumów. Niestety jedynie na kempingu, gdyż strefa nadmorska pękała w szwach.

Co wcale nie odebrało miasteczku uroku. Znów poczuliśmy się niczym w Italii, tym razem jednak krajobraz przypominał bardziej liguryjską riwierę w najlepszym jej wydaniu.

Wszystko fajnie, ale tekstylny przyodziewek zaczyna powoli dawać się we znaki. Trzeba pozbyć się go czym prędzej. Po dwóch nocach spędzonych na biwaku w Italii w miniaturzę, opuszczamy zieloną Istrię i udajemy się na wyspę Krk. W planach mamy wizytację naturystycznego kempingu Konobe.