Są plaże
zagospodarowane oraz dzikie. Takie na których gęsty tłum zalega na
leżakach w cieniu parasoli i takie, gdzie próżno szukać sąsiada.
Kamieniste, czy piaszczyste. Ocienione, na których przyjemnie się
drzemie, a także skąpane przez cały dzień w słonecznych promieniach.
Szerokie lub wąskie. Długie i krótkie. Wietrzne, jak i delikatnej bryzy
pozbawione. Dudniące muzyką, pachnące rybą, gdzie można popijać drinki,
albo zupełnie pozbawione serwisu. Naturystyczne, powołane do tworzenia
pozbawionej pasków opalenizny, czy może przeznaczone dla pocących się w
poliestrowych gatkach tekstylnych. Są nawet plaże dla psów oraz takie,
gdzie chronione, dzikie żółwie składają jaja.
Jak widać
rodzajów plaż, tak jak i ludzkich typów, jest bez liku. Najważniejsze,
to znaleźć taką, na której najlepiej się czujemy. Odnaleźć swoją drugą,
plażową połówkę. My zawarliśmy związek z niedostępną, dziką zatoką.
Taką, którą trzeba zdobyć. Która wymaga wysiłku oraz potu. Kamienną i
surową. Jesteśmy w stanie przejść sporo kilometrów, by tylko nikt nie
zakłócał naszego spokoju.
Dlatego
też, gdy już ktoś się tam zjawi, to bacznie obserwujemy, czy nie narusza
zasad plażowej etykiety. A co może zepsuć nawet najpiękniejszą plażę?
- Śmieci - bo nic tak nie urozmaica widoku na morze, jak pusta butelka dryfująca wśród fal;
- robactwo - szczególnie te małe potwory, które zawsze znajdą drogę do Twojego ręcznika;
- ludzie
zachowujący się w naturze jakby byli w klubie disco - gdy zamiast
relaksu przy szumie fal serwują ci darmowy koncert krzyków i
najnowszych przebojów atakujących z głośników;
- krzyczące i biegające dzieci - bo wakacje to czas na relaks, a nie na testowanie swoich umiejętności rodzicielskich.
Powyższe czynniki niejednokrotnie zepsuły nam idealny, naturystyczny relaks.
Jak jest u Was? Zastanówcie się, którym plażowym typem jesteście, co Was denerwuje, a co pomaga w wypoczynku?