Właśnie minął nam 129 dzień życia
w kamperze. I długo to i krótko. Oglądając dzieła amerykańskiej
kinematografii można odnieść wrażenie, że to nic szczególnego.
W końcu co drugi mieszkaniec USA spędza całe życie w swoim
trailerze :) Ale dla nas to jednak rekord. Trochę już tęsknimy za
wygodną kanapą oraz pełną piany wanną. Ot, zbytku się zachciewa
:).
Poza tym, wciąż prześladują nas
druty (choć, żeby wyrwać nas z drutowej monotonni na kilka dni
powróciło kilofowanie). Praca na powietrzu sprzyja medytacji oraz
obserwacji przyrody. Zagarnięte przez Prowansję cykady występują
obwicie również u nas i zdarza się, że taki mały cykacz skoczy
człowiekowi z krzaka na głowę. Miło jest również śledzić
wegetację winorośli i obserwować jak z maluszków, które
pozbawialiśmy pędów wyrosły już takie bujne krzaki. Ale cóż,
może kiedyś nasze marznie o bio mini-farmie się spełni. Czas
pokaże. Póki co, dziś udało nam się, dzięki życzliwości
naszego miłościwie panującego Jean-Christopha, pogłębić wiedzę
o produkcji wina. Jako, że każda dobrze prowadzona lekcja powinna
się zakończyć częścią praktyczną tak też i my mieliśmy
przyjemność zwiedzić XII wieczną, prywatna piwniczkę prababci i
skosztować ukrytego tam 24- letniego winka :) Ot, i tyle. Oprócz
tego, ze względu na upały od przyszłego tygodnia zaczynamy pracę
od szóstej rano, bez przerwy. Zobaczymy jak to będzie.
Tak to można pracować :)
Widok na Irancy. Jest to kolejna z okolicznych winnych apelacji.
Ekipa.
Po pracy warto skosztować wina z pól na których się straciło tyle potu :)
Butelkowanie szampana. Tak naprawdę to cremont (wiadomo- szampana można produkować tylko w Szampanii). Metoda produkcji pozostaje jednak ta sama i jest dosyć skomplikowana.
Chablis to kolejna regionalna apelacja i region gdzie produkuje się najwięcej białych win w całej Francji. Na szczycie cenowej piramidy znajduje się Grand Cru (około 1,5% wszystkich upraw). Przyznamy, że jest całkiem niezły :)
Widok z sypialni.
Wreszcie weekend.