Ale mało zdjęć w tym tygodniu, nie
ma czym okrasić kolejnego wpisu. Takie to wynurzenia towarzyszyły
naszej, tradycyjnej już piątkowej imprezie kamperowej. No bo,
faktycznie, zdjęć nowych niewiele. No, może nie zupełny brak, ale
ilość i jakość średnia. Wybacz więc Szanowny Czytelniku. Taki
to już los robotnika rolnego, że tkwi przy swej ziemi i co za tym
idzie nie ma wielu okazji by czynić cokolwiek poza tym :).
Najbliższa okolica już poznana, więc nie ma za bardzo co focić.
Wpadliśmy już w rytm: praca- dom, praca- dom (znaczy się
kamperodom). Więc może zamiast wspaniałych zapierających dech w
piersi widoków wrzucimy kilka kuchennych obrazków. Bo nie samą
pracą człowiek żyje w końcu. No to przedstawiamy nasze menu.
Oprócz piwa, które stanowi podstawę proletariackiego jadłospisu w
karcie dań występują również niezastąpione kotlety soczewicowe.
Tydzień nasz upłynął pod znakiem tychże. Czyli, poniedziałek:
kotlety z ziemniakami, wtorek: kotlety z sosem, środa: sos z
kotletami, czwartek: mieszanka warzyw z kotletami. W końcu nadszedł
piątek i tu zaskoczenie: kotlety z mieszanką warzyw. I ryżem. I tu
pojawia się kolejny anty-mięsny argument. Otóż jako osobniki nie
pożywiające się bliźnimi stwierdzamy, że w porównaniu z
mięsożercami nie odstajemy fizycznie, czy też wytrzymałościowo,
a jest wręcz odwrotnie. Sił mamy aż nadto. I gdy Czech sapiąc i
stękając mówi, że nie jadł mięsa już trzy dni i pewnie dlatego
nie ma siły my stanowimy najlepszy dowód na to, że się głęboko
myli (wiadomo, mięso daje moc, a już najlepiej tłuściutka
kiełbaska, czy też goloneczka).
Ale dość już tej antymięsnej
propagandy. Jedzcie co chcecie, parafrazując klasyka. Tylko miejcie
świadomość co jecie. No już, koniec.
Poza tym w Auxerre rozpoczął się
właśnie Catalpa Festiwal. Jest to dosyć spore wydarzenie muzyczne
w regionie. Trzy dni koncertów i różnych przedsięwzięć
kulturalnych. Na dodatek zupełnie darmowe. Więc pewnie następne
fotki będą właśnie stamtąd. No, nie nudzimy już. Miłego
weekendu wszystkim życzymy :).
Postój w Auxerre i widok z okna na miasto.
Witaminki...
...i jeszcze więcej :)
Kotleciki soczewicowe własnej produkcji.
Agrafkowanie.
Na koniec. Ahoj dla Was od Czecha!