Po pięciu miesiącach spędzonych w kamperze na francuskiej ziemi wróciliśmy wreszcie do domu. Kilka dni cieszyliśmy się z przestronnego mieszkania, ciepłej wody bez ograniczeń itp. Lecz już znowu zaczyna nas gdzieś ciągnąć :) Poniżej fotki z pożegnalnej imprezy wydanej na naszą cześć. Poprzednie pożegnanie Czecha było huczne, ale nasze to ho, ho, masakra. Skończyliśmy o piątej rano. Z pajęczyn zdjętych z najstarszych roczników można by utkać pokaźny dywan.
Impreza powoli się rozkręca.
Już jest lepiej.
Coraz lepiej.
Doskonale :)
Nasz dobrodziej pierwszy uderzył na parkiet :)
W pewnym momencie Jean- Christophe zabrał nas do piwnic i powiedział, że każdy może zabrać jakąkolwiek butelkę na pamiątkę. My dorwaliśmy mocno opleśniałą i opajęczynowaną prastarą flaszkę :).
Na koniec otrzymaliśmy jeszcze spory karton różnych win.
Żegnaj gościnna Burgundio! Będziemy tęsknić.
:(
W następnym wpisie pokusimy się o małe podsumowanie naszej tułaczki.