Po
opuszczeniu słonecznej, lecz jednocześnie odrobię zadufanej w
sobie i nadętej Prowansji zawędrowaliśmy do krainy
średniowiecznych miast warownych. Pokryta większymi i mniejszymi
górkami okolica szczyci się tym, iż prawie każde wzgórze
upstrzone jest jakąś budowlą pamiętającą te mroczne czasy.
Życie wtedy nie należało do najłatwiejszych, czy
najbezpieczniejszych, a brak nowej komórki nie był najpoważniejszą
niedogodnością egzystencji. Ciągłe konflikty i brak poczucia
bezpieczeństwa zmuszały ludność zamieszkującą te okolice do
wznoszenia wysokich murów i strzelistych wierz. Tylko uprzednie
dostrzeżenie przeciwnika dawało im przewagę nad nim. Tak właśnie
było w Marsanne, Le Teil czy w Crest, gdzie po dziś dzień nad
średniowieczną plątaniną wąskich uliczek majestatycznie góruje
najwyższa we Francji wieża, pełniąca w owych czasach funkcję
twierdzy oraz więzienia.
Najnowsza francuska moda wprost z Paryża. Pasuje na każdy dzień i każdą okazję.
Po prostu nie ma jak kalosze :)
Kryty gigabulodrom.
Crest.
Czas na pranie. Zawsze praliśmy ręcznie podczas wyjazdów, ale co tam. Jak szaleć to szaleć. Raz na dwa tygodnie włączamy sobie pralkę z suszarką za jedyne 5 euro.
Kamperowa codzienność.
Wielkie miau dla wszystkich!
No i oczywiście garstka namiarów:
CREST
GPS:
N44.72633 E 5.02071
- darmowy parking z wydzielonymi miejscami dla kamperów;
- serwis płatny – 5 euro ( woda/10min. + prąd/1h );
- blisko starówki;
- ładne, małe miasteczko;
- darmowe wi-fi przy informacji turystycznej.