sobota, 20 lipca 2024

Kemping naturystyczny Domaine de l'Escride- vintage znów jest w modzie.

Kiedy byliśmy jeszcze odrobinę młodsi, bardziej gibcy, lecz oczywiście nie tak powabni jak teraz, panowała moda na vintage. Stare torebki, fikuśne fatałaszki, rowery i inne cuda- wszystko powinno być stare, a przy tym stylowe. Nie tam jakieś byle rupiecie z piwnicy. Szyk, styl oraz elegancja- to przymioty, którymi musiały dysponować rzeczy, by godne były posiadania. No i oczywiście, co najmniej kilkanaście lat  doświadczenia w przedmiotowymi CV. 
Teraz i nas można opatrzyć taką etykietką- niestety, kiedy doczekaliśmy się wreszcie bycia vintage, to okazało się, że trend przeminął. 
 

Tak, czy inaczej, w pewnym wieku ciągnie człowieka ku temu, co zna z dawnych lat, ku przeszłości. Nie ma już o czym pogadać z nastolatkami, nie wie kto to Mata i nie rozumie, dlaczego nikt już nie nagrywa dobrej muzyki. Chcę powrócić do lat 90- tych, a może i nawet dekadę wcześniej. Tak zagalopowaliśmy się w tej podróży w czasie, że trafiliśmy do jeszcze dawniejszej epoki, do lat siedemdziesiątych. Wszystko to za sprawą pobytu na kempingu naturystycznym Domaine de l'Escride. 
 

Obiekt ten wyraźnie zatrzymał się w tych wspaniałych dla niektórych czasach. Prysznice, toalety, basen i cała niemal infrastruktura pamięta z pewnością erę, gdy na listach przebojów królowało disco.  Właściciele zresztą także. Spokojnie przekroczyli już osiemdziesiątkę i nie żałowali sobie nigdy słońca, co widać po ich, oczywiście nagich, ciałach. 
 

Interes jeszcze jakoś ciągną, lecz klientów z roku na rok coraz mniej. Całe szczęście ceny również oparły się inflacji i pozostały kilka ładnych lat w tyle za teraźniejszością. Nikt nie mówi po angielsku, a wokół niemal sami Francuzi. 
 

Czy nam to przeszkadza? Broń Boże! Znajdujemy się w końcu tuż za królującą nad nadmorskim Toulon Mont Faron, rzut beretem od spienionych fal riwiery. Lecz bez jej blichtru oraz tłumów. Jak jest więc? Jest spokojnie, jest autentycznie, jest vintage. Czyli jest dobrze.