Dłonie grabieją, palce sztywnieją, a pozostałe członki drżą przy każdym podmuchu lodowatego wiatru.
Roślinki zaś obraziły się na tę arktyczną aurę zupełnie. W takich warunkach to one pracować nie będą. Zastanawiamy się, czy aby nie pójść w ich ślady i pod groźbą protestu nie zażądać, by litościwy pracodawca nie ustawił koksowników co kilka rzędów.
W drodze do domu na weekend zawitaliśmy do Zurychu. Myśleliśmy, że może chociaż tam ogrzejemy się w blasku tego całego bogactwa, przepychu oraz blichtru.
Może komuś zrobi się nas żal i zaprosi na przejażdżkę Ferrari, czy innym Bentleyem, a my roztopimy się jak masło w cieple podgrzewanych, skórzanych foteli. W akcie desperacji próbowaliśmy nawet poprzytulać się do kuszących miękkim pierzem łabędzi.
I co, udało się, przybyło waszym wymarzniętym do szpiku kości ciałom choć kilka utraconych podczas tygodnia stopni?- zapytacie zapewne zatroskani.
A dupa, nic z tego! Choć w Szwajcarii dającego pozornie ciepły blask złota nie brakuje, to przecież to jedynie metal, na dodatek dosyć zimny. Wciąż więc drżymy. Zimno, zimno, zimno, czemu jest tak k**wa zimno...