Nim jednak nastał moment końca wywczasu, spędziliśmy ostatnie dwa, wypełnione słońcem dni w jeszcze dalmatyńskim Biogradzie na Moru. Potem także i tutaj pogoda padła na kolana, ulegając tym samym niosącym obfite opady deszczu chmurom. Pomieszkiwaliśmy w malutkim apartamencie z takim oto portowym widokiem. Dzięki temu mogliśmy obserwować, czy tez bardziej słyszeć, jak ciężkie jest rybacze życie, gdyż rzeczeni nieboracy wyruszali w morze jeszcze przed brzaskiem, hałasując przy tym niemiłosiernie.
Okoliczna przyroda nie jest już tak spektakularna jak na Riwierze. Dominują płaszczyzny, upstrzone tu i ówdzie wyrastającą z morza wyspą. Zaliczyliśmy ostatnie golasowanie (niestety nieokraszone kąpielą, gdyż straszne nam były ostre kamienie oraz równie ostre kolce jeżowców), wypiliśmy ostatniego Žuja, zapłakaliśmy nad naszym marnym losem i ruszyliśmy dalej na północ.
Trasę pokonując Jadrańską Magistralą, która wije się zakrętami wzdłuż całego chorwackiego wybrzeża...
...przebiegając przez pasmo Welebitu, czyli miejsce w którym Góry Dynarskie spotykają się z morzem i opadają stromo ku niemu.
Przy okazji przejeżdżając przez, zawierający w sobie aż dwa parki narodowe, park przyrody.
Można śmiało i wcale nie nad wyrost napisać, iż ojczyzna naszych, lubujących się w dresowym odzieniu słowiańskich braci, płakała po nas rzęsiście.
Jeszcze tylko, przerwany epizodycznym noclegiem hyc przez Italię...
...i już możemy nadawać do Was z domowej kanapy.
W sumie, to wypadałoby jeszcze napisać kilka słów o tej pałacowej kwaterze. Takich wnętrz nie widujemy zbyt często, a w sumie to nigdy. Szczególnie w tak, niemal podejrzanie niskiej cenie. Dodatkowo byliśmy tam zupełnie sami, nie widząc w tym czasie żywego ducha. W nocy dobiegały nas jedynie jakieś podejrzane hałasy, lecz te należałoby chyba raczej przypisać bytom już dawno nieożywionym. Jak to możliwe, żeby przebywając w hotelu z nikim się nie zetknąć i nawet zjeść serwowane wcześnie rano śniadanie? Zameldowanie przez smsa, klucz ze skrytki, kawa z automatu, a rogalik z torebki- takiej to, niemal kosmicznej nowoczesności dożyliśmy.
Idź precz i nie wracaj przed grudniem ty biała paskudo!