wtorek, 16 marca 2021

Komo nadziwić sie nie może.

Na Istrii byliśmy ostatnim razem naście lat temu dlatego też, zdążyliśmy już odrobinę zapomnieć jak jest tu pięknie. I całe szczęście! Dzięki temu, teraz mamy okazję napisać wspomnienia na nowo i być może wyryją się już w naszych głowach na dłużej. Największe miasto regionu, które posłużyło nam za bazę przez pierwszy tydzień, czyli Pulę pamiętamy zaś jak przez mgłę. Że jest tam jakiś amfiteatr, że trochę zabytków, że ogólnie chyba ładnie. Choć szczerze mówiąc, kiedy byliśmy tu ostatnio, to interesowały nas bardziej imprezy, piwo oraz polegiwanie na plaży, niż przyroda, czy też dziedzictwo kulturowe półwyspu :)

Zaś Komo jest tu pierwszy raz w swym psim żywocie i nadziwić się nie może ;)

Proszę bardzo, oto i rzeczone zabytki. Kiedyś to się solidnie budowało, a ponoć świat poszedł naprzód...

...teraz to ino takie ażurowe szkarady stawiają ;)


Pulę obraliśmy sobie za bazę, a okolicę zwiedzaliśmy w formie przedobiednich wycieczek. Dzięki temu, nogi nasze pokrywa coraz grubsza warstwa pięknie wyrzeźbionych mięśni.

Czemu by tak nie przejść się do położonej w końcu nie tak daleko Fazany?

Toż to takie ładne, małe miasteczko!

Albo w drugą stronę, ku stromym klifom...

...by zajrzeć w głęboką, lazurową otchłań. Zaś nam strach spoziera w oczy.


Mimozy zakwitły już jakiś czas temu.

Znaczy się już wiosna, sezon kąpielowy można rozpoczynać. Na początek zaczynamy skromnie i skupiamy się jedynie na moczeniu stóp.

Znowu Fazana. Nogi was czasem nie bolą?

Od dzieł człowieka, jak piękne, czy też oszałamiające by nie były, wolimy twory natury.

Roślinność, wiatr, wodę i skały.




Czasem damy się jednak skusić na jakieś miasto. W tym przypadku mocno opustoszałe poza sezonem Vodnjan. Sadyba ta słynie z doskonałej oliwy z oliwek, ale jak się rzekło, nie czas teraz na turystów, więc i sklepiki zamknięte.

Połaziliśmy więc sobie i w ostatniej chwili uniknęliśmy mandatu za brak biletu parkingowego za szybą. Życzliwy kontroler rzekł do nas jedynie kosmopolityczne OK i pozwolił odjechać. Dziękujemy dobry człowieku!

Przenieśliśmy się więc następnie na wybrzeże, by oddawać się błogiemu lenistwu w słonecznych promieniach. Niestety jednak, zdziwieniu naszemu nie było końca, gdy okazało się, iż miast skąpanej w słońcu plaży, czeka na nas pogrążone we mgle, zimne wybrzeże.

Lecz, jak mawiali starożytni filozofowie: nic nie trwa wiecznie, tak i ten chłodny opar ustąpił w końcu, a my mogliśmy pooddawać się ostatnim słonecznym kąpielom w puleńskim słońcu. Kolejnego dnia zaś przenosimy się odrobinę na południe, na półwysep  Kamenjak, a dokładnie do miejscowości Premantura. Żegnaj gościnna Pulo, czy też z włoska: Polo!