Po powrocie z Włoch oraz kilku dniach spędzonych w domu z dupą przyrośniętą do kanapy powiedzieliśmy w końcu dość :) Czas się gdzieś ruszyć! Dalekie wojaże z przyczyn ogólnozarobkowych wykluczyliśmy (tak, tak niedługo zakuwamy się w pracowe dyby), padło więc na objazd bliższej oraz dalszej okolicy. Jak widać na fotce powyżej, po drodze spotkaliśmy bliźniaka. Który kamperek nasz?
Na pierwszy ogień poszło położone niewiele kilometrów od domu Tuttlingen. Miasteczko i okolice całkiem urokliwe, do tego włodarze troszczą się o kamperową brać oferując świetny darmowy parking przy parku oraz centrum.
Nad miastem górują ruiny zamku.Windy brak :)
Przy parkingu płynie sobie leniwie Dunaj. To dopiero jego początek jest więc jeszcze niezbyt imponującą rzeką.
Kolejny punkt na trasie to Haigerloch. Piękna ta 'dziura' :)
Maibaum w Ehingen. To taka wiosenna tradycja w podalpejskich okolicach.
Jako, że majówka tuż, tuż to i kamperów nie brakuje.
W mieście są aż cztery browary, a nie jest to metropolia. Trzeba je więc odrobinę wesprzeć.
Po drodze było jeszcze kilka noclegów, które mimo swego niebywałego uroku nie zasłużyły na fotograficzne upamiętnienie. Biedaczki :(
Meersburg. Ostatni punkt na naszej trasie. Tego miasteczka nie trzeba reklamować.
Piękna starówka, jezioro, Alpy w tle. Czego chcieć więcej?
Na dodatek jeszcze winnice...
Dość już tej włóczęgi. Wracajmy do domu :)