Od naszego ostatniego zarobkowania w Visp minął już ponad rok, na koncie bankowym hulają więc przeciągi, w portfelach zaś zamiast pieniędzy panoszą się zuchwale pajęczyny- czas najwyższy znaleźć jakąś robotę :)
Jak pomyśleliśmy, tak też uczyniliśmy i po mailowej ofensywie skierowanej ku krainie szczęśliwych oraz zamożnych czcicieli demokracji bezpośredniej, udało nam się tradycyjnie już zaokrętować w uroczej winnicy.
Założenia były następujące: dobra płaca, ładna okolica, mili właściciele, najlepiej nad wodą i nie tak daleko od domu jak ostatnim razem.
Po pozytywnym zweryfikowaniu powyższych punktów, zdecydowaliśmy się przyjąć ofertę, a nasi mocodawcy postanowili dać nam szansę, suchy kąt oraz kawałek chleba :)
Tak oto trafiliśmy wczoraj nad Jezioro Zuryskie, do wioski zwanej Freienbach. Wisienką na tym helweckim torcie jest przytulne małe mieszkanko z okien którego widać czekającego cierpliwie na kolejne wojaże kamperka, a nawet jezioro.
Jutro do roboty. Strzeżcie się krzaczki!