sobota, 17 marca 2018
Włoska pogoda kobietą jest...
Włoska wiosna (choć tak naprawdę mamy jeszcze zimę) nie odbiega wcale od polskiej, czy w naszym przypadku- niemieckiej. Fakt, że jest tu cieplej i odrobinę słoneczniej, ale ze zmiennością pogody jest tak samo. Niejednokrotnie rano budzi nas, zaglądając nieśmiało do kamperowego okienka, piękne słońce, by potem zniknąć za gęstą mgłą, bądź też grubymi, pękatymi od deszczu chmurami.
Z morzem przywitaliśmy się w małej, położonej tuż obok Rawenny miejscowości, Marina di Ravenna (cóż za zaskakujący zbieg okoliczności). Kamper zapoznał zaś odrobinę bardziej wyrośniętego bliźniaka.
Znowu bliźniacy? :)
To już Comacchio, zwane też Małą Wenecją. Zważywszy na to, że co druga miejscowość odrobinę poprzecinana kanałami uzurpuje sobie prawo do takiego określenia, to jest ono już odrobinę wyblakłe i mniej chwytliwe. Ta jednak ma podobny klimat (oczywiście w miniaturze) i leży całkiem niedaleko swej wielkiej inspiratorki.
Wrocław to ponoć Wenecja Północy. Ciekawe... Amsterdam i Sztokholm także :)
Główną atrakcją miasteczka jest ten oto piękny most. Kiedyś służył jako wodna brama wiodąca do wnętrza murów obronnych.
Coraz cieplej. Położone w Marche Fano zachwyca zabytkami i autentycznym o tej porze roku klimatem. Jest morze oraz dwie plaże (piasek, czy kamyczki- wybór należy do Was :)), są stare mury, wytarte przez wieki bruki oraz gaworzący wieczorem na rynku mieszkańcy. Czego chcieć więcej?
Są też palmy, bezdomne koty i nieśmiało objawiająca się kwiatami wiosna.
No i najważniejsze, na plaży można spotkać fruwającego w powietrzu psa :) Tak to jest jak ktoś za długo obserwuje mewy.