czwartek, 15 marca 2018

Nexte Monate alles perfecto!

 
Ostatnio pisaliśmy coś nieśmiało o zarobkowych pracach wszelakich, zatrudnieniach długoterminowych, bilansach, saldach, giełdach oraz możliwych hossach, czy też mniej chętnie widzianych bessach. No więc, w sobotę byliśmy umówieni na rozmowę w Szwajcarii, nad Jeziorem Zuryskim, z pewnym, jak się na miejscu okazało, bardzo przyjemnym potencjalnym pracodawcą. Po twardych, obfitujących w nieprzewidziane zwroty akcji negocjacjach, doszliśmy w końcu do owocnego dla obu stron konsensusu. Co by się dalej nie rozwodzić w tym temacie, nadmienimy jedynie, że potencjalnie owocna we franki praca, zbliża się do nas nieubłaganie, rzucając przy tym złowrogi cień na nasze bumelanckie życie :
 
Skoro zapuściliśmy się już tak głęboko w krainę opasłych od pieniędzy skarpet, to dlaczego by nie urządzić sobie przedpracowego urlopu i nie odbyć tradycyjnej już pielgrzymki do Italii. 
 
 
Byliśmy przekonani, że widoczny na zdjęciu zamek zwiedzaliśmy... ale nie tutaj, tylko w Ferrarze :)

 
Po przekroczeniu zaśnieżonych jeszcze odrobinę Alp, dojechaliśmy do życzliwego nam zazwyczaj Como.


Nie mieliśmy wcale zamiaru jechać do Werony, bo przecież byliśmy tam już kilka lat temu. Ale jak już jesteśmy w okolicy, to dlaczego nie odświeżyć sobie odrobinę wspomnień i nie skonfrontować ich z rzeczywistym obrazem miasta.

 
Musimy napisać, że ze wszech miar było warto, a osada będąca tłem dramaty szekspirowskich kochanków okazała się odrobinę różnić od tego co mieliśmy zapisane w głowach.


 
Co by tu więcej nie lać wody, Werona zawsze warta jest odwiedzin i jeżeli będziemy w najbliższym czasie w okolicy zawitamy tu znów z pewnością. 


 
Ruszamy więc dalej kierując się naszym nowym życiowym mottem. Nie jest to żadne banalne Carpe Diem, czy inne wyświechtane pierdoły w stzlu Paolo Coehllo. Jest to doskonały w swej prostocie, a jednocześnie soczysty od mądrości, wręcz idealnie nadający się na kolejny tatuaż slogan: Nexte Monate alles perfecto. Te, wręcz genialne słowa nie pochodzą wcale z zaginionych nauczań Osho, czy też innego modnego w latach 70-tych wschodniego guru, to czysto włoski produkt zaoferowany nam w odpowiedzi na natarczywe pytania o internet, który miał być, a go niestety nie było. Więc na trzy, wszyscy powtarzamy nową mantrę: Nexte Monate... :)



Na koniec uroczy piesek :)