Ostatnio pisaliśmy coś nieśmiało o
zarobkowych pracach wszelakich, zatrudnieniach długoterminowych,
bilansach, saldach, giełdach oraz możliwych hossach, czy też mniej
chętnie widzianych bessach. No więc, w sobotę byliśmy umówieni
na rozmowę w Szwajcarii, nad Jeziorem Zuryskim, z pewnym, jak się
na miejscu okazało, bardzo przyjemnym potencjalnym pracodawcą. Po
twardych, obfitujących w nieprzewidziane zwroty akcji negocjacjach,
doszliśmy w końcu do owocnego dla obu stron konsensusu. Co by się
dalej nie rozwodzić w tym temacie, nadmienimy jedynie, że
potencjalnie owocna we franki praca, zbliża się do nas
nieubłaganie, rzucając przy tym złowrogi cień na nasze
bumelanckie życie :)
Skoro zapuściliśmy
się już tak głęboko w krainę opasłych od pieniędzy skarpet, to
dlaczego by nie urządzić sobie przedpracowego urlopu i nie odbyć
tradycyjnej już pielgrzymki do Italii.
Byliśmy przekonani, że widoczny na
zdjęciu zamek zwiedzaliśmy... ale nie tutaj, tylko w Ferrarze :)
Po przekroczeniu
zaśnieżonych jeszcze odrobinę Alp, dojechaliśmy do
życzliwego nam zazwyczaj Como.
Nie mieliśmy wcale zamiaru jechać do
Werony, bo przecież byliśmy tam już kilka lat temu. Ale jak już
jesteśmy w okolicy, to dlaczego nie odświeżyć sobie odrobinę
wspomnień i nie skonfrontować ich z rzeczywistym obrazem miasta.
Musimy napisać, że ze wszech miar
było warto, a osada będąca tłem dramaty szekspirowskich kochanków
okazała się odrobinę różnić od tego co mieliśmy zapisane w
głowach.
Co by tu więcej nie lać wody, Werona
zawsze warta jest odwiedzin i jeżeli będziemy w najbliższym
czasie w okolicy zawitamy tu znów z pewnością.
Ruszamy więc dalej kierując się
naszym nowym życiowym mottem. Nie jest to żadne banalne Carpe Diem,
czy inne wyświechtane pierdoły w stzlu Paolo Coehllo. Jest to
doskonały w swej prostocie, a jednocześnie soczysty od mądrości,
wręcz idealnie nadający się na kolejny tatuaż slogan: Nexte
Monate alles perfecto. Te, wręcz genialne słowa nie pochodzą wcale
z zaginionych nauczań Osho, czy też innego modnego w latach 70-tych
wschodniego guru, to czysto włoski produkt zaoferowany nam w
odpowiedzi na natarczywe pytania o internet, który miał być, a go
niestety nie było. Więc na trzy, wszyscy powtarzamy nową mantrę:
Nexte Monate... :)
Na koniec uroczy piesek :)