Tak, obudziłem się, ale czy to był tylko sen? Otóż, nie do końca. Dobrotliwa Angela postanowiła zrobić z nas porządnych oraz prawych Niemców i posłała na kurs integracyjny. Mamy przyswoić sobie dobrze język Goethego, aby następnie zacząć wieść uczciwe oraz produktywne życie. Koniec obijania się, czas się za siebie zabrać, znaleźć stałą pracę, zacząć płacić podatki i kupić w końcu żelazko. Czy Angeli się uda? Czy tacy bumelanci jak my dadzą się przykryć,
ciepłym społecznym kocykiem. Czas pokaże, choć my tak łatwo się nie damy :).
Teraz, niczym grzeczne dzieci wstajemy co rano i ruszamy przez mgły oraz zamiecie w stronę migocącego niewyraźnie gdzieś w oddali kaganka oświaty. Odwykliśmy już dosyć mocno od siedzenia w ławce, czy też przy biurku, więc po kilku godzinach doskwiera nam ból dolnej części korpusu :). Zajęcia są dosyć intensywne: odbywają się cztery razy w tygodniu po kilka ładnych godzin. Do tego za towarzystwo mamy prawdziwie międzynarodową mieszankę, trudy przyswajania wiedzy dzielą z nami przedstawiciele wielu nacji: Hiszpanie, Syryjczycy, Irańczyk, Nigeryjka, Togijka, Rosjanie, Serbka oraz Tunezyjka. Innych Polaków brak.
A tak na poważnie to nie pomyślcie czasem, że narzekamy. Sami zgotowaliśmy sobie ten los. Trochę nam zajęło nim dostaliśmy się na kurs i teraz jesteśmy pilnymi uczniami, że hej :)
Poza tym dziś w nocy spadł u nas pierwszy śnieg. Brr! Jak widać na zdjęciu kamper obecnie robi za modela prezentującego tenże biały opad :).