Jako bywalcy wielkiego świata, a włosko-francuskiej riwiery w szczególności, mamy dosyć wygórowane
oczekiwania, zaś nasze zblazowane ego dosyć ciężko zadowolić :). Całę szczęście,
że jest jeszcze Imperia.
Takie widoki z kamperowej sypialni sprawiają, że chce się wstać i wkroczyć w kolejny słoneczny dzień.
Podczas naszych ostatnich wizyt (klik!), (klik!) wiecznie nieukończona marina była opanowana przez kamperową brać. Niestety, ktoś postanowił zrobić z tym porządek i w tym roku po kamperach nie ma śladu. Na szczęście udało się nam stanąć w ślepej uliczce przy morzu, więc nie było tak źle.
Chyba nigdy nie nasycimy oczu widokiem palm, agaw i kaktusów. Do tego błękit nieba i szumiące morze. Czego chcieć więcej?
Nuda, piwo, plaża- źródłem dziwnych pomysłów :).
Imperia składa się z dwóch części, które do roku 1923 stanowiły zupełnie odrębne miasta. Starsza- Porto Maurizio ulokowana jest na wzgórzu i zachwyca obszerną starówką, wąskimi uliczkami oraz typowo włoską atmosferą, gdzie z okien zwisa pranie, ludzie rozmawiając ze sobą niemal krzyczą i obficie gestykulują, zaś babcie wysiadują na progach domów i obserwują okolicę. Natomiast Oneglia jest nowocześniejsza, a jej centrum stanowią szerokie bulwary z pięknymi arkadowymi kamienicami w których mieszczą się luksusowe sklepy. Ludzie są tu bardziej szykowni i dystyngowani, leniwie spacerują, by od czasu do czasu zatrzymać się i uciąć pogawędkę ze znajomymi, bądź przysiąść w knajpce na espresso.
Porto Maurizio posiada również piękną, piaszczystą plaże, której jego młodsza siostra- Oneglia może mu tylko pozazdrościć.
Jak widać październikowe wylegiwanie się na rozgrzanym piasku służy zarówno nam i Didolowi.
Wschód słońca obserwowany z kamperowej sypialni.
Lubicie makaron? Jeżeli dodatkowo jest to wyśmienita włoska marka Agnesi to spójżcie na opakowanie. Wygląda znajomo? Pewnie! Ten właśnie obrazek widnieje na paczce, a to dlatego, że to właśnie tutaj jest on produkowany.
Bracia Carli dali nam się popaść. Podczas wizyty w tymże sklepie znajdującym się zaraz przy olearii można degustować do woli różne lokalne specjały, wiele rodzajów oliw, dżemów, makaronów, ciastek i innych cudów. Na koniec warto coś zakupić, choć nie jest to obowiązkowe (poprzednim razem tylko podjadaliśmy :)).