Opuściliśmy już wybrzeże Adriatyku i definitywnie uciekliśmy w góry, a konkretnie w Dolomity. Jest przepięknie, wysokie nagie szczyty, głębokie przepaście i rześkie nocne powietrze ( w dzień nadal powyżej 30 stopni) starają się koić naszą tęsknotę za plażami i skrzeczeniem mew. Dziś jeszcze porcja zaległych zdjęć, a do tego rajskie widoczki; kryształowo czyste jeziorka, ukryte w chmurach szczyty i pasące się pod nimi jelenie. Oczywiście na rykowisku :)
Zawsze nachodziła mnie myśl, że mamy coś wspólnego z Jezusem...choć on zaczynał chyba wcześniej :)
kibicujemy. Ach cóż to była za ekstrawagancja :) i do tego prosciutto (szynka po naszemu) -jak zapewniał właściciel zrobiona z jego własnej świni (my own pig)
don't worry, be happy!
Tycjan- a co! Trochę kultury nie zaszkodzi.
widok z sypialni