poniedziałek, 28 sierpnia 2023

Costalunga- naturystyczny raj.

Co by było gdyby połączyć naturyzm oraz kemping? Jak to co, powstał by kemping naturystyczny- czyli przebywanie nago nie tylko na plaży, ale przez całą dobę. Bezwstydne golasowe biwakowanie pod gwiazdami (choć wypadałoby bardziej powiedzieć, że pod słońcem :)). Ot naturyzm w naturze przez 24 godziny na dobę.

Pomimo tego, że przez kilka ładnych lat podróżowaliśmy kamperem, to zawsze kempingów unikaliśmy jak ognia. Wszystkie nasze wizyty w takich przybytkach można by policzyć zaledwie na palcach kilku kończyn.

Zawsze była to bardziej przykra konieczność. Wszystko szybko przeprać, zrobić serwis sanitarny, zostać najwyżej dwie noce i jak najszybciej uciekać. Bo dużo ludzi, bo głośne dzieci, bo biegające luzem psy, bo trzeba płacić, bo brak intymności na ograniczonej przez innych biwakowiczów parceli.

Cóż, było minęło. Widocznie świat się zmienił, a może bardziej my, gdyż tym razem jesteśmy zachwyceni. Wiadomo - specyfika tego miejsca wynikająca z nie przypadkowego doboru sąsiadów, nie pozostaje bez znaczenia.


Nikt nie zatrzymuje się tutaj "z drogi", nie ma przygodnych turystów, którzy chcą tylko poleżeć przy basenie, a potem poimprezować. Nie ma dziwacznych animacji, jogi w wodzie, czy krzyczących jak szalone dzieci. Nie ma muzy, brak jest disco. Jest za to spokój, cisza, natura oraz zatopieni w niej ludzie.

Oraz my. Roztapiający się coraz bardziej w tym wszystkim. W tej społeczności. Społeczności, gdyż jest to rodzaj mikrokosmosu, gdzie niemal wszyscy się znają, obdarzają uśmiechem oraz życzliwym pozdrowieniem.

Żyjemy tu razem niemalże rozpuszczeni w przyrodzie. Wszystkie orientację, starzy i młodzi - bez żadnych seksualnych podtekstów. Podsumowując- odnaleźliśmy naturystyczną utopię. Znajduje się we włoskiej Ligurii i zwie się Costalunga.

Żeby nie było, że tylko byczyliśmy się nad basenem- toż to nie w naszym stylu. Pobyt okrasiliśmy również kilkoma wycieczkami.

Pierwsza to kilkanaście kilometrów wędrówki w piekielnym upale do najbliższej ludzkiej osady zwanej Sassello.

W sumie- przyjemne małe miasteczko.

Druga, to już przedzieranie się przez gęste liguryjskie lasy. Było stromo, poza szlakiem, gorąco i momentami naprawdę wymagająco. Ale skoro piszemy poniższe słowa, to znaczy, że daliśmy radę.

Żegnaj naturystyczny raju! Na pewno jeszcze kiedyś tutaj zawitamy, by powygrzewać spragnione słonecznych promieni cielska.