Co
by było gdyby połączyć naturyzm oraz kemping? Jak to co, powstał by
kemping naturystyczny- czyli przebywanie nago nie tylko na plaży, ale
przez całą dobę. Bezwstydne golasowe biwakowanie pod gwiazdami (choć
wypadałoby bardziej powiedzieć, że pod słońcem :)). Ot naturyzm w
naturze przez 24 godziny na dobę.
Pomimo
tego, że przez kilka ładnych lat podróżowaliśmy kamperem, to zawsze
kempingów unikaliśmy jak ognia. Wszystkie nasze wizyty w takich
przybytkach można by policzyć zaledwie na palcach kilku kończyn.
Zawsze
była to bardziej przykra konieczność. Wszystko szybko przeprać, zrobić
serwis sanitarny, zostać najwyżej dwie noce i jak najszybciej uciekać.
Bo dużo ludzi, bo głośne dzieci, bo biegające luzem psy, bo trzeba
płacić, bo brak intymności na ograniczonej przez innych biwakowiczów
parceli.
Cóż, było minęło. Widocznie świat się zmienił, a może bardziej my, gdyż tym razem jesteśmy zachwyceni.
Wiadomo - specyfika tego miejsca wynikająca z nie przypadkowego doboru sąsiadów, nie pozostaje bez znaczenia.
Nikt nie zatrzymuje się tutaj "z drogi", nie ma przygodnych turystów, którzy chcą tylko poleżeć przy basenie, a potem poimprezować. Nie ma dziwacznych animacji, jogi w wodzie, czy krzyczących jak szalone dzieci. Nie ma muzy, brak jest disco. Jest za to spokój, cisza, natura oraz zatopieni w niej ludzie.
Oraz
my. Roztapiający się coraz bardziej w tym wszystkim. W tej
społeczności. Społeczności, gdyż jest to rodzaj mikrokosmosu, gdzie
niemal wszyscy się znają, obdarzają uśmiechem oraz życzliwym
pozdrowieniem.
Żyjemy tu razem niemalże rozpuszczeni w przyrodzie. Wszystkie
orientację, starzy i młodzi - bez żadnych seksualnych podtekstów.
Podsumowując- odnaleźliśmy naturystyczną utopię. Znajduje się we
włoskiej Ligurii i zwie się Costalunga.
Żeby nie było, że tylko byczyliśmy się nad basenem- toż to nie w naszym stylu. Pobyt okrasiliśmy również kilkoma wycieczkami.
Pierwsza to kilkanaście kilometrów wędrówki w piekielnym upale do najbliższej ludzkiej osady zwanej Sassello.
W sumie- przyjemne małe miasteczko.
Druga, to już przedzieranie się przez gęste liguryjskie lasy. Było stromo, poza szlakiem, gorąco i momentami naprawdę wymagająco. Ale skoro piszemy poniższe słowa, to znaczy, że daliśmy radę.
Żegnaj naturystyczny raju! Na pewno jeszcze kiedyś tutaj zawitamy, by powygrzewać spragnione słonecznych promieni cielska.