niedziela, 11 czerwca 2023

Tydzień pięciu jezior.

Ostatnimi dniami słońce przygrzewało tak intensywnie w nasze czaszki, że wyjałowiło niemal zupełnie ich mózgową zawartość. Pod jego wpływem nasze życie umysłowe zwinęło się w kłębek i ukryło gdzieś w najgłębszych z głębokich głębin jestestwa. Wybaczcie więc tym samym post niezbyt obfity w treści- rozpalone zwoje nie kwapią się z ich produkcją. Pomimo tej jakże przykrej dolegliwości właśnie zdaliśmy sobie sprawę, iż miniony tydzień minął nam pod znakiem pięciu jezior, tzn. odwiedziliśmy właśnie tyle szwajcarskich wodnych akwenów. Zapraszamy na ich przegląd- może nie pójdzie nam tak źle.
 
 
Pierwsze z jezior to Walensee- trafiliśmy tu w czwartek w tradycyjnej już zawodowej delegacji.


Tyle słów napisaliśmy już o tym alpejskim cudeńku, że chyba nic już więcej nie dodamy. Wszystkich chętnych z przyjemnością ugości blogowe archiwum.


Drugi akwen na naszej liście to położone w sąsiednim kantonie Glarus Klöntalersee. Czyste piękno oraz coś nawet ważniejszego- niezmącony niczym spokój.

Brak ludzi po całym tygodniu przebywania z nimi działa bardzo kojąco na psychikę.

Krowy zupełnie wystarczają nam za towarzystwo.

 
Udało się nam nawet pokąpać bez gatek. Nie, woda wcale nie jest taka zimna. Oczywiście jak na nasze standardy- nie każdy przecież pływa w morzu zimą.

Trzecia z kałuż zwie się Obersee i jak sama nazwa wskazuje znajduje się dość wysoko (jakieś tysiąc metrów n.p.m.), co czyni dojazd do niego istną, wypełnioną zakrętami oraz zwężeniami drogi przygodą.

Dobrze, że mieliśmy chroniące oczy przeciwsłoneczne okulary. Inaczej zapewne ośleplibyśmy od tego serwowanego przez matkę naturę piękna.




Przy niedzieli zaś wybraliśmy się do kantonu Zug nad jezioro o tej samej nazwie. Rok temu byliśmy już w stolicy, czyli mieście Zug (czego nie rozumiecie? Kanton: Zug, miasto: Zug, jezioro: Zug). Tym razem zawitaliśmy więc do sąsiedniego Cham (skąd oni biorą te nazwy?!).

Wiadoma sprawa- nie obyło się bez kąpieli.

Niestety weekend liczy sobie jedynie dwa dni i właśnie dobiega końca. Trzeba będzie poczekać kolejnych pięć dób na kolejne wojaże.


Uff, zaiste umęczyliśmy się. Późnopopołudniowe dobranoc (fotka z soboty :)) z piątego spośród jezior na tygodniowej liście. To już "nasze" Jezioro Zuryskie.