To co, wyłazimy spod kocyka?
Musicie uwierzyć nam na słowo. Naprawdę na horyzoncie rozlewa swe wody Jezioro Bodeńskie, zaś gdyby nie chmury, to górowałaby nad nim rozległa alpejska panorama :)
Jako że, nasza wioska zagubiona jest pośród nieprzebranych niemal lasów (odrobina przesady nigdy nie zaszkodzi), to każdy spacer przebiega odrobinę inną trasą i dzięki temu mamy okazję co jakiś czas odkrywać nowe zakątki.
Decyzja o wyprowadzce z miasta była jednym z naszych najlepszych życiowych kroków. I pomyśleć, że kiedyś marzyliśmy (i wcieliliśmy to pragnienie w życie), by zamieszkać w centrum Wrocławia, łazić po sklepach, czy też knajpach, gubić się w ludzkim tłumie oraz chodzić do kina, na koncerty i takie tam pierdoły.
Teraz za wszystkie te atrakcje wystarcza nam las.
Drzewa, trawa oraz niebo- czego więcej nam potrzebo ;). A jak się jeszcze trafi jakieś morze i szumiąca nieopodal wydmy palma, to już w ogóle pogrążamy się w ekstazie. Choć musimy przyznać, że kiedy tylko świeci słońce, to nie grymasimy i raj odkrywamy w każdym okolicznym zielonym ostępie, a nawet kępie mchu.
O, tu lepiej widać. Ta szarość poniżej chmur to ośnieżone szczyty :)
Ponoć wilki wróciły jakiś czas temu w nasze okolice. Mamy nadzieję, że to jednak nie ich robota.
Z sąsiedzka wizytą u hrabiego. To nie żart, nie jest to muzeum, czy tez inny skansen- arystokratyczna rodzina Douglas ciągle zamieszkuje w tym zamku.
Dzikie ostępy wydeptać wyruszam...
...by trafić do leśnego przedszkola. Poważnie, ten barakowóz to zagubione pośród drzew przedszkole w którym dzieci z naszej wioski uczą się obcować z przyrodą oraz nie zawsze korzystnymi warunkami atmosferycznymi. Pewnie wyrosną z nich prawdziwi twardziele i twardzielki. Zaś my chętnie zamieszkalibyśmy tu na stałe. Piękny domek, czyż nie?