wtorek, 10 września 2019
Jesteście pewni, że dobrze jedziemy?- zapytał nieśmiało Komo powłóczystym spojrzeniem swych foksich oczu.
Jak powszechnie wiadomo, każdy szanujący się emigrant spędza wakacje, bądź też część urlopu w ojczyźnie. W tej kwestii i z nami nie jest inaczej. Co prawda nie wynika to z pobudek patriotycznych, a bardziej rodzinno- żywieniowych. Nie, nie chodzi o to, że tęsknimy za maminym rosołkiem, bigosem, czy też innym tradycyjnym daniem. Po prostu, przełom sierpnia i września to najlepszy czas, żeby uszczęśliwić swój brzuszek objadając się pomidorami, fasolką, malinami, brzoskwiniami, ZIEMNIAKAMI i czym tam kto lubi :) Więc, pomyślcie sami, jak tu nie odwiedzić rodziców i przy okazji nie wyjeść im wszystkiego z ogródka. Wegańska stonka nadciąga!
Po przemierzeniu wszerz całej Germanii dotarliśmy wreszcie do celu. Witaj Trzebnico, witaj piękny Wrocławiu!
Witaj nieskrępowana smyczą oraz obrożą psia wolności...
...witaj ogródkowy, tryskający obfitością raju...
...witaj rodzino...
...witaj dające wytchnienie styranym pracą członkom słodkie nieróbstwo...
...witajcie soczyste, świeżo zbierane, dopiero co muskane słońcem plony!
Niestety, czas płynie nieustannie i tym samym powrót do pracy zbliża się nieubłaganie.Te kilkanaście dni minęło nam odrobinę za szybko. Czas zbierać się z powrotem...
...i po drodze przenieść się z pięknego lata, do smutnej jesieni.
Całe szczęście znamy sposoby na to, by poradzić sobie z wywołanym tą nagłą zmianą spleenem :)
Nic to jednak! Ogródek rodziców zamieniamy na szwajcarską winnicę. Pomidorki na franki, a brzoskwinie na winogrona. Jeszcze miesiąc haratania tychże i nadciąga czas wolności oraz wielkich zmian. Czas skruszyć skostniałe ramy minionych kilku lat życia i ruszyć ku czemuś nowemu! :)