No właśnie, czego? Z pewnością nie ma tam już nas, przez co miastu niewątpliwie ubyło czaru i uroku. W zastępstwie pozostały zaś jedne z najbardziej przerażających zabawek, jakie kiedykolwiek oglądały nasze oczy. Niby zwykłe realistyczne laleczki, ale jeżeli chcesz skrzywić dziecku psychikę, to kupuj śmiało :)
My natomiast zalegamy właśnie na kanapie, za oknem siąpi sobie wesoło deszcz, przy czym musimy nadmienić, że tylko jemu jest z tego powodu radośnie :) Ogarniają nas myśli czarne, a z nimi przychodzą nieodzowne w tym wypadku nastroje depresyjne. Bo na co tu czekać, skoro wszystko już było? Było słońce, lato było, ciepło i przyjemnie było. A co jest? Jako ludzie kulturalni powstrzymamy się od nadmiernego używania wulgaryzmów, a odpowiedź pozostawimy Wam drodzy czytelnicy. Tylko szczerze, bez pieprzenia, że przecież jesień też ma swoje uroki, złocące się liście, filuternie wyglądające z leśnej ściółki grzybki, wysyp warzyw i owoców. No dobra, może to ostanie, ale reszta... brr!
Wróćmy jednak to tematu wpisu, czyli stolicy włoskiej piosenki. Jeżeli zadamy sobie odrobinę trudu i powspinamy się wytrwale w górę, to oczom naszym ukarze się najstarsza część miasta, która jest po prostu magiczna.
Pot się leje, lecz serce z radości szaleje :)
To jest robota.
Spragnionych napoić,
bogatym dać przegrać w kasynie. Sprawiedliwość jednak istnieje!
Komo, jako osobnik bardzo zacięty, szczególnie w kwestii zwiedzania, tak się zatracił w tym marszu ku poznaniu jak największej ilości wąskich uliczek, że po kilku godzinach padł szczęśliwy na podłogę w przedpokoju :)
My zaś, można powiedzieć, że współczesna wersja Drużyny A nie podajemy się tak łatwo. Łyk zimnej wody ze strumienia i już ruszamy na dalsze zwiedzanie!